Najczęstszym pytaniem w tych dniach jest pytanie, czy kandydatem PiS na prezydenta będzie Jarosław Kaczyński. To zrozumiałe. Klucz do wydarzeń najbliższej przyszłości jest w jego ręku. Jednak nie w tym, czy wystartuje – sądzę, że tak – lecz w tym, z czym wystartuje. Jeżeli uzna, że straszna tragedia i silna społeczna na nią reakcja jest szansą na rozpoczęcie ofensywy mającej na celu realizację projektu IV RP, czyli ofensywę przeciwko obecnemu ustrojowemu kształtowi Polski, to trzeba się liczyć z wielkim zaostrzeniem konfliktu politycznego. Być może większym niż przed katastrofą. Szczególnie, gdyby zmarły prezydent i pamięć o nim zostały użyte jako narzędzia mające przywabiać wyborców i powalać wrogów.
III Rzeczpospolita i jej konstytucja, tak często poniewierane, sprawdziły się na medal w godzinie niezwykłej próby, bo katastrofy, w której ginie tylu ważnych polityków z parą prezydencką, nie zna chyba historia. Nie drgnęły: złoty, giełda, a przede wszystkim państwo! Zapewniona została ciągłość władzy budząca uznanie w Europie, i nie tylko. Więc może ta Rzeczpospolita realna nie zasługuje na tak ostrą krytykę, a nade wszystko na burzenie i tworzenie nowego państwa.
Byłoby czymś dobroczynnym dla Polski, gdyby tragedia, która dotknęła Jarosława Kaczyńskiego, i reakcja na nią nie tylko społeczeństwa, ale i owej nielubianej III Rzeczypospolitej, wywołała u niego myśl o tym, by się pogodzić z istniejącym kształtem ustroju, co nie znaczy, że z każdym detalem. W projekcie IV Rzeczypospolitej odnajduje się spora część Polski, ale bardzo daleka od większości.
Ten projekt jest więc niewykonalny, bo Polska nie jest konserwatywno-prawicowa, tylko różna i należy do tej różności. Jedynym skutkiem forsowania tego niewykonalnego projektu jest zatruty od kilku lat klimat polityczny w kraju i w pewnym sensie ta katastrofa jako jego wynik.