Co dały spotkania prezydenta z liderami partii i klubów

Tylko częściowo powiodły się spotkania Bronisława Komorowskiego z liderami partii i szefami klubów poświęcone powstrzymaniu agresji w polityce

Publikacja: 23.10.2010 04:14

Wprawdzie prawie wszyscy – poza prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim – przyjęli zaproszenie, ale rezultaty ograniczają się do deklaracji, np. szef Klubu PSL Stanisław Żelichowski mówi o „ewolucyjnym procesie” w walce z agresją.

Partyjni liderzy przyjęli z rezerwą inicjatywę prezydenta. Szef ludowców Waldemar Pawlak dzień przed piątkowym spotkaniem oburzał się w gronie współpracowników, że Komorowski zaprasza za pośrednictwem mediów. Swoje pretensje powtórzył w piątek rano w Polskim Radiu: – Można nie podzielać poglądów prezesa Kaczyńskiego, ale trudno nie zrozumieć, dlaczego nie poszedł na spotkanie z prezydentem – mówił prezes PSL. A po spotkaniu w pałacu nie chciał nawet rozmawiać z dziennikarzami.

Swoje niezadowolenie w specyficzny sposób wyraził premier Donald Tusk. Przyjechał, ale nie w terminie zaproponowanym przez prezydenta. Oficjalnie dlatego, że chciał wziąć udział w sejmowym głosowaniu. Zważywszy, że w tym roku głosował tylko kilka razy, a opuścił ponad 1200 głosowań, można to uznać za pretekst. – Chciał pokazać, że to on wyznacza terminy – tłumaczy jeden z ministrów.

– Chodzi też o to, że Komorowski próbuje zająć pozycję jedynego arbitra, inni zaś są zepchnięci do roli skłóconych dzieci, które ktoś mądrzejszy musi godzić – dodaje wpływowy polityk PO. A czwartkowa debata w Sejmie pokazała, że szef rządu stanowczo nie chce być uważany za stronę w tej wojnie. Pragnie być ponad tym.

Zadowolony był chyba tylko Grzegorz Napieralski. Lider SLD dzięki wizycie w pałacu mógł się kolejny raz pokazać jako orędownik prowadzenia spokojniejszej polityki.

Zaskoczeniem nie była niechętna postawa PiS. Od początku niemal pewne było, że Jarosław Kaczyński nie przyjmie zaproszenia. Teraz PiS dołączyło kolejne warunki. Zażądało, aby prezydent podpisał tzw. deklarację łódzką, którą wręczył mu podczas spotkania Mariusz Błaszczak, szef klubu. To dokument autorstwa PiS wzywający do zatrzymania eskalacji przemocy w życiu publicznym.

Jego sformułowania, m.in. opisy ekscesów wobec obrońców krzyża przed Pałacem Prezydenckim, są nie do przyjęcia dla Komorowskiego i polityków PO. Ponadto Kaczyński zażądał za wcześniejsze wypowiedzi dymisji prezydenckiego doradcy Tomasza Nałęcza oraz wyciągnięcia konsekwencji wobec posłów PO Stefana Niesiołowskiego i Andrzeja Czumy.

Jednak i prezydent nie zaproponował swoim gościom konkretów. W czasie spotkań pytał ich o sposoby powstrzymania agresji i namawiał, by zrealizowali jego – już wcześniej przedstawiony – pomysł, czyli powołali partyjnych rzeczników kultury politycznej. W opinii większości polityków to nierealistyczne. Po pierwsze, ugrupowania nie widzą potrzeby powoływania kogoś takiego, po drugie, dotychczasowa praktyka życia partyjnego pokazuje, że rzecznicy uzyskają fikcyjne kompetencje.

Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO