Mgła nad Smoleńskiem nie była tajemnicą

10 kwietnia i załoga Tu-154M, i rosyjscy kontrolerzy wiedzieli o fatalnej pogodzie nad lotniskiem, ale zlekceważyli te informacje

Publikacja: 21.01.2011 03:36

Już o godz. 7.09 rano, czyli 18 minut przed startem polskiego tupolewa z Warszawy, Rosjanie wiedzieli, że nad lotniskiem Siewiernyj pod Smoleńskiem unosi się gęsta mgła uniemożliwiająca lądowanie. O godz. 7.26 płk Nikołaj Krasnokutski, od świtu obecny na wieży lotniska, powiedział: „Trzeba Polakom powiedzieć, że nie mają po co startować”. Na stwierdzeniu się skończyło. Minutę później polski tupolew z 96-osobową delegacją wystartował z Okęcia.

Tu-154 wzbił się w powietrze, chociaż załoga nie miała pełnych danych pogodowych: kluczowych depesz METAR i TAF zawierających informacje o pogodzie nad Smoleńskiem oraz prognozy dla tego miejsca na najbliższe pół godziny. A można przypuszczać, że wojskowe zabezpieczenie meteorologiczne musiało wiedzieć o tym, iż rejon Siewiernego słynie z nagle tworzących się mgieł. Polscy oficjele lądowali tam bowiem wielokrotnie.

Gdy polski samolot był już w powietrzu, warunki z minuty na minutę się pogarszały. W wieży Krasnokutski mówił, dzwoniąc do jednostki w Twerze: „nie wyrabiam, Smoleńsk przykryło”. Rosyjscy kontrolerzy gorączkowo negocjują z Twerem i centrum dowodzenia w Moskwie, czy i na jakie lotnisko zapasowe odesłać tupolewa.

Wieża przekazuje sprzeczne informacje o pogodzie. Najpierw załodze polskiego jaka-40, który szczęśliwie wylądował półtorej godziny przed Tu-154, kontrolerzy przekazują komunikat: „jest bezchmurnie, widać na 4 kilometry”.

Potem mówią, że widzialność wynosi 1500 metrów. Minutę później załodze rosyjskiego iła-76 – że sięga niespełna tysiąca metrów. Mówią o fatalnej pogodzie, ale lotniska nie zamykają, choć ił-76, próbując lądować, omal się nie rozbił.

Piloci tupolewa już w powietrzu wiedzą, że Smoleńsk spowiła mgła.

Ostrzega ich o niej pilot jaka-40. „Ogólnie rzecz biorąc, to piz... tutaj jest. Widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów grubo” – mówił dowódca jaka.

Niedługo później, o 8.14, wieża z Mińska informuje po angielsku: „Polski samolot wojskowy 101, z informacji o 6.11 widzialność w Smoleńsku 400 metrów, mgła”.

O 8.26 mjr Arkadiusz Protasiuk, dowódca załogi Tu-154, mówi do Mariusza Kazany, dyrektora z MSZ:

„W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść”.

Chwilę później kontroler z wieży w Smoleńsku podaje załodze tupolewa: „Temperatura plus 2, ciśnienie 7-45, warunków do lądowania nie ma”. Protasiuk powiedział, że spróbują podejść, a jeśli nie będzie pogody, to odejdą na drugi krąg.

W tym momencie polscy piloci powinni zrezygnować z podejścia do lądowania, a wieża powinna zamknąć lotnisko. Tak się nie stało i kwestia pogody przestała się pojawiać w rozmowie z wieżą. Mniej więcej kwadrans później doszło do katastrofy.

Dzisiaj, ponad dziewięć miesięcy po tragedii, wiemy, że jednym z powodów nieszczęścia było zlekceważenie informacji o złej pogodzie. Gdyby widoczność była dobra, załoga Tu-154 zauważyłaby, że zamiast na pas lotniska zniża się na pobliskie brzozy. Odchylenie od kursu mogliby wtedy stwierdzić także kontrolerzy i w porę ostrzec załogę.

Już o godz. 7.09 rano, czyli 18 minut przed startem polskiego tupolewa z Warszawy, Rosjanie wiedzieli, że nad lotniskiem Siewiernyj pod Smoleńskiem unosi się gęsta mgła uniemożliwiająca lądowanie. O godz. 7.26 płk Nikołaj Krasnokutski, od świtu obecny na wieży lotniska, powiedział: „Trzeba Polakom powiedzieć, że nie mają po co startować”. Na stwierdzeniu się skończyło. Minutę później polski tupolew z 96-osobową delegacją wystartował z Okęcia.

Tu-154 wzbił się w powietrze, chociaż załoga nie miała pełnych danych pogodowych: kluczowych depesz METAR i TAF zawierających informacje o pogodzie nad Smoleńskiem oraz prognozy dla tego miejsca na najbliższe pół godziny. A można przypuszczać, że wojskowe zabezpieczenie meteorologiczne musiało wiedzieć o tym, iż rejon Siewiernego słynie z nagle tworzących się mgieł. Polscy oficjele lądowali tam bowiem wielokrotnie.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości