Ocena jest ostateczna i maturzyście nie przysługuje odwołanie, bo nie jest to decyzja administracyjna - tłumaczy Lech Gawryłow, dyrektor krakowskiej OKE. - Jedyne, co mi pozostało, to napisać w tej sprawie list otwarty - mówi Kinga. - Wciąż jeszcze wierzę w sprawiedliwość i dlatego, jako obywatelka mająca wolność zagwarantowaną w konstytucji, żądam dania mi możliwości obrony i zniesienia rozporządzeń, które mnie i może wielu innym maturzystom tę wolność odebrały.
To jednak dopiero początek edukacyjnych niespodzianek. Okazuje się, że na studentów też czekają sporo niespodzianki. Niektóre szkoły wyższe w Polsce wydają dyplomy niezgodnie z prawem. Może się to skończyć nawet wezwaniem absolwentów na dodatkowe egzaminy. Jeśli nieprawidłowości w przyznawaniu punktów udowodni Państwowa Komisja Akredytacyjna, nie jest to wystarczający dowód do odebrania do odebrania uczelni uprawnienia do prowadzenia kierunku studiów. Konsekwencje poniosą jedynie studenci, zmuszeni uzupełnienić braki w swoich dyplomach.
Uczelnia, która wydaje dyplomy ukończenia studiów wyższych na podstawie źle przyznanych punktów, w praktyce nie ponosi z tego tytułu żadnych konsekwencji. W najgorszym wypadku grozi jej upomnienie, jeśli nieprawidłowości zauważy Państwowa Komisja Akredytacyjna.
Same źle zliczane punkty nie wystarczą, aby wydać ocenę warunkową dla uczelni, która obliguje ją do wprowadzenia zmian. Musi złożyć się na nią kilka czynników –
mówi Marek Rocki, przewodniczący PKA.