Piotr Zaremba: Czy prasa przetrwa ofensywę Internetu?

Czy czeka nas zmierzch papierowych gazet? Jak wyglądać będzie dziennikarstwo za kilka lat – odpowiedzi na te pytania szuka Piotr Zaremba na łamach "Plusa Minusa", weekendowego dodatku "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 20.08.2011 12:12

Piotr Zaremba: Czy prasa przetrwa ofensywę Internetu?

Foto: W Sieci Opinii


Dane są bezlitosne. Po pierwsze, spośród mediów zyskuje tylko Internet (pytanie, czy jest to medium czy nośnik komunikowania się, odkładam). Traci lekko nawet telewizja (i nieco zapomniane radio). Gazety tracą porządnie. Przynajmniej w tych regionach, które nas z naturalnych powodów interesują najbardziej. (...) Na pytanie: kto zamordował gazety, „The Economist" odpowiada prosto: Internet. Jeden z twórców jego potęgi Amerykanin Craig Newmark, założyciel strony Craiglist, był nawet nazywany zabójcą prasy. Proste twierdzenie – piszę to już od siebie – że to tylko zmiana nośnika – byłoby oczywiście nieprawdziwe. Teksty w Internecie pisze się inaczej i czyta całkiem inaczej. To zasadnicza zmiana stylu komunikowania się, a przy okazji wręcz stylu życia konsumentów.

(…) Werdykt „Economista" brzmi bezlitośnie: Internet zarabia na razie na reklamie zaledwie 20 procent sum uzyskiwanych przez media tradycyjne. I raczej się to w najbliższym czasie nie zmieni, bo wobec rozproszenia internetowej komunikacji, istnienia milionów stron, wartość strony pojedynczej jest i będzie dużo mniejsza niż wartość miejsca w papierowej gazecie. Ma to gigantyczne konsekwencje, o których „Economist" pisze zdawkowo, ale które warto znać i rozumieć. Skoro na razie w Internecie trudno o silne i niezależne finansowo byty medialne, pytanie o kontrolną rolę prasy staje się palące.


Publicysta „Rz” pyta, czy internetowe dziennikarstwo będzie skutecznie kontrolowało władzę.


Uwikłana w tysiące kompromisów i ograniczeń, politycznych i biznesowych, dawna gazeta była jednak zawsze maszyną. Brak takich maszyn, traktowany przez internetowych „wolnościowców" jako symbol zwycięstwa nad establishmentem, oznacza prawdopodobnie zanik dziennikarstwa śledczego lub przynajmniej jego wydatne ograniczenie. A w szerszym sensie oznacza wątpliwość: czy rozproszone, nieprofesjonalne i biedne „dziennikarstwo" internetowe jest w stanie skutecznie patrzeć na ręce: rządowi, administracjom różnych szczebli, korporacjom, establishmentowi. Przecież to instytucje potężne i bogate, znające tysiące sposobów, aby ukrywać swoje rozmaite tajemnice. Internauci, czasem aspirujący do roli tak zwanych społecznych dziennikarzy, mają chęci, aby się przez te tajemnice przedrzeć. Ale czy same chęci wystarczą?


Piotr Zaremba zastanawia się również nad przyszłością polskiej prasy i jej "foksyzacji"


Kryzys polskiej prasy widoczny był od lat. Można zaryzykować twierdzenie, że polskie gazety zaczęły się zmieniać jeszcze przed internetowym boomem. Pierwszym katalizatorem była ekspansja w pierwszej połowie lat 2000. tabloidów na czele z wydawanym przez Springera „Faktem". (…) Dziś pod wpływem Internetu te zmiany są jeszcze gwałtowniejsze, choć wpływ mają i inne czynniki, zwłaszcza niespotykane na ogół na Zachodzie emocje polityczne. Jeśli naczelny liberalno-lewicowego tygodnika opinii, czyli „Wprost", Tomasz Lis uznaje za stosowne pisać we wstępniaku o „erekcji politycznej prawicy", a poetę Jarosława Rymkiewicza nazywać „stetryczałym", to przecież kilka lat temu nie pozwoliłby sobie na to. Język taki występuje także po prawej stronie. Choć, co charakterystyczne, kiedy jeden z prawicowych publicystów nazwał Lisa chłystkiem, zrobił to jedynie w Internecie, jakby uznając jego szczególną poetykę

- pisze Zaremba.

-

(...) Nawet media zachodnie, przy o wiele bardziej wygaszonych ideologicznych emocjach, zaczynają przechodzić proces wtórnej polaryzacji. Tym bardziej dotyczy to mediów polskich – termin „foksyzacja" brzmi u nas szczególnie zabawnie. „Wyborcza" prezentuje jeszcze spójniejszy obraz świata niż w latach 90., ze swoimi autorami, autorytetami i tematami, a media prawicowe próbują ją naśladować. Zarazem nie uratowało to naszych gazet przed trudnościami, w ostatnich latach zniknęło kilka do pewnego momentu odnoszących sukcesy tytułów jak „Dziennik", a zarówno opiniotwórcza niegdyś „Wyborcza", jak i „Fakt", okrążający ją od strony popularnej, mają dziś kłopoty ze spadkiem nakładów. Wszystkie gazety tną koszty i szukają ratunku, a to w pospiesznej tabloidyzacji, a to w specjalizacji, zwykle z ograniczonym albo żadnym sukcesem. Są i wyjątki od tej reguły: ekspansja prawicowych tygodników – istniejącej już „Gazety Polskiej" i nowo utworzonego „Uważam Rze" – ujawniła po katastrofie smoleńskiej głód pewnego typu przekazu. Na ile to trwałe zjawisko? Nie wiemy –

czytamy w „Plusie Minusie”.

Dane są bezlitosne. Po pierwsze, spośród mediów zyskuje tylko Internet (pytanie, czy jest to medium czy nośnik komunikowania się, odkładam). Traci lekko nawet telewizja (i nieco zapomniane radio). Gazety tracą porządnie. Przynajmniej w tych regionach, które nas z naturalnych powodów interesują najbardziej. (...) Na pytanie: kto zamordował gazety, „The Economist" odpowiada prosto: Internet. Jeden z twórców jego potęgi Amerykanin Craig Newmark, założyciel strony Craiglist, był nawet nazywany zabójcą prasy. Proste twierdzenie – piszę to już od siebie – że to tylko zmiana nośnika – byłoby oczywiście nieprawdziwe. Teksty w Internecie pisze się inaczej i czyta całkiem inaczej. To zasadnicza zmiana stylu komunikowania się, a przy okazji wręcz stylu życia konsumentów.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa