Ruch Autonomii Śląska to niszowe stowarzyszenie, które dzięki samorządowej koalicji z Platformą rządzi w województwie śląskim. Separatyści z RAŚ często jednak przypominają o sobie. To żądają
zmiany koloru krzesełek na Stadionie Śląskim w Chorzowie (z biało-czerwonej na żółto-niebieską), za ponad 70 tys. Euro, to namawiają do wpisywania fikcyjnej narodowości śląskiej do rubryk spisu powszechnego. Ich ulubioną formą okazywania „śląskości” jest paradowanie z żołto-niebieskimi flagami na „Marszach Autonomii”.
Gorącym zwolennikiem RAŚ, jest ekspert od języka nienawiści Kazimierz Kutz. Ostatnio skuteczną formą promowania idei rozłamowych są prareferenda, których wynikami separatyści lubią się chwalić. Tym razem show zorganizowano w Pszczynie, gdzie na 1,7 tys, głosujących aż 96,4 poparło idę RAŚ. Co ciekawe spośród 888 głosujących mieszkańców Pszczyny, za autonomią Śląska było 850, 38 wyraziło swój sprzeciw wobec tej idei. Oprócz pszczynian w referendum wzięły udział 802 osoby spoza tego miasta - z nich 779 było za, a 23 przeciw.
Po podliczeniu głosów współorganizator przedsięwzięcia, wiceprzewodniczący koła RAŚ w powiecie mikołowskim Michał Gołosz powiedział że, odniesienie liczby 888 osób głosujących mieszkańców Pszczyny, do ok. 17 tys. osób uprawnionych do udziału w wyborach tamtejszej rady miasta, daje frekwencję na poziomie prawie 5 proc., co - jak ocenił - jest wynikiem satysfakcjonującym. Gołosz przytoczył przykład podobnych prareferendów promujących w Katalonii ideę niepodległości tego regionu, w których frekwencja również wynosiła ok. 5 proc.
Myślę, że jako promocja idei autonomii Śląska, ta impreza sprawdziła się - uznał.