Zwracają oni uwagę na swego rodzaju modę na krytykowanie Benedykta XVI i rozpętywanie wokół jego słów „medialnego tsunami". Przez sześć lat pontyfikatu Watykan musiał zażegnywać wiele kryzysów. W kontaktach ze światem islamu po wykładzie papieża w Ratyzbonie, gdzie Ojciec Święty przytoczył cytat z cesarza Manuela II Paleologa na temat islamu. Trzeba było gasić pożar w stosunkach z Żydami, bo w dniu zdjęcia ekskomuniki z czterech biskupów lefebrystów jeden z nich – Richard Williamson – udzielił wywiadu, w którym zanegował Holokaust i istnienie komór gazowych. Przeciw słowom papieża protestowali ważni europejscy politycy, a parlament Belgii przegłosował rezolucję wzywającą rząd do potępienia stanowiska papieża. Powodem stała się wypowiedź Benedykta XVI o tym, że rozdawanie prezerwatyw  nie rozwiąże problemu epidemii AIDS w Afryce, a nawet go zwiększa.

Autorzy nie wskazują jednoznacznie, kto odpowiada za wybuchające co jakiś czas kryzysy. Piszą natomiast o wewnętrznych rozgrywkach, liberalnym lobby, interesach ekonomicznych, przeciekach i blokowaniu informacji w Watykanie. Ale także o niekompetencji współpracowników papieża. Negujące Holokaust wypowiedzi biskupa lefebrysty nie były nowością, wystarczyło jego nazwisko wpisać w wyszukiwarkę Google'a. Można też było sprawdzić przeszłość wytypowanego na metropolitę warszawskiego bp. Stanisława Wielgusa. Watykaniści przywołują postać abp. Józefa Kowalczyka, ówczesnego nuncjusza papieskiego w Polsce, jako osobę, która nie dopełniła obowiązku przesłania kompletnych informacji na temat kandydata.

Rodari i Tornielli wskazują także na niezrozumienie przez otoczenie papieża współczesnych mediów, ignorowanie uwag dziennikarzy, spóźnione reakcje jego służb medialnych.

Czy stąd się wzięła moda na jego krytykowanie? Może – jak przypuszcza niemiecki kardynał Paul Josef Cordes – to narodowość papieża sprawia, że jest on atakowany nawet przez rządy państw? A może to sam Benedykt XVI za bardzo chciał wyjść z roli, w jakiej go obsadzono – przejściowego papieża, którego pontyfikat miał przeminąć bez pozostawienia śladów.