Michael Reagan, najstarszy syn nieżyjącego prezydenta USA w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” niczym ojciec mówi bez ogródek o sytuacji geostrategicznej:
Stany Zjednoczone zabezpieczają swoje tyły przez kłanianie się Putinowi, którego marzeniem jest rekonstrukcja Związku Sowieckiego, tyle że tym razem na Bliskim Wschodzie. To on pociąga za sznurki na Bliskim Wschodzie, ale nikt nie mówi o tym głośno. Sytuacja przypomina tę sprzed prezydentury mojego ojca: wiemy, jak jest naprawdę, ale lepiej tego nie mówić głośno. Ktoś musi się jednak na to zdobyć.
I dodaje:
Mamy teraz prezydenta, który wycofał się z systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce i Czechach. Nie rozumie on, że należy wspierać tę część świata, która odzyskała wolność dzięki pracy Ronalda Reagana i Papieża Jana Pawła II. Jan Paweł II nie dokonałby tego bez Reagana, a Reagan nie dokonałby tego bez Jana Pawła II. Dziś nie widać żadnej współpracy między Watykanem a Waszyngtonem i z tego względu świat ma dziś tyle problemów. Świat potrzebuje świadomości, że Ameryka czuwa, a jeśli jej nie ma, natychmiast wkrada się nieład.
Jak zauważa, problem jest jednak głębszy niż dotyczący po prostu dotyczący działań bieżącej administracji. (Co nota bene czyni go zbieżnym z naszą sytuacją):