Dymisje ministrów? Bez sensu

Rekonstrukcja rządu przyniosłaby Donaldowi Tuskowi więcej niebezpieczeństw niż zysków. Część szefów resortów jest nie do ruszenia, odwołanie innych ledwo by zauważono

Publikacja: 08.10.2012 21:28

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

O możliwości wymiany kilku ministrów, jako elemencie nowego otwarcia, jest coraz głośniej. Przebąkują o tym politycy PO. Domagają się tego też recenzenci działań rządu, w tym np. Aleksander Kwaśniewski. Jednak korzyści byłyby iluzoryczne, anowe problemy większe niż obecne.

Na dodatek Tusk sam sobie skrępował ręce, dokonując rok temu zaskakującego, „autorskiego” wyboru ministrów. To na niego spada odpowiedzialność za większość dokonań członków gabinetu. Na dodatek opinia publiczna słabo kojarzy większość ministrów, zatem trudno będzie zrzucić winę na kogokolwiek z nich.

Z tego powodu nie ma sensu wymiana ministrów z kategorii tzw. bezpartyjnych fachowców. Zwłaszcza że akurat do nich jest najmniej zastrzeżeń. Opinia publiczna nawet by nie zauważyła zniknięcia takich ludzi jak Jacek Cichocki, Mikołaj Budzanowski, Marcin Korolec. To samo można powiedzieć o Elżbiecie Bieńkowskiej i Tomaszu Siemoniaku.
Ministrowie z koalicyjnego PSL są nie do ruszenia bez uzgodnień z Waldemarem Pawlakiem. Ich wyrzucenie oznaczałoby poważną awanturę, a sama chęć wymiany wywołałaby żądania jakiejś rekompensaty dla ludowców.

Wrażenie zrobiłoby odwołanie coraz częściej krytykowanego ministra finansów. To jednak niemożliwe, bo Tusk zaprzeczyłby w ten sposób całej swej pięcioletniej działalności rządowej. Z podobnych powodów nie ma mowy o zmianie szefa MSZ. Ani o odwołaniu potrzebnego premierowi ministra administracji Michała Boniego.

Łatwiej byłoby zmienić krytykowanego ministra transportu. Tyle że Sławomir Nowak - polityk o sporych wpływach w PO - zasiliłby wewnętrzną opozycję. Wstrząsem stałoby się odwołanie ministra sprawiedliwości. Chociaż jest suflowane Tuskowi z lewej strony, to straty mogą być większe niż zyski. Rząd ma bardzo małą przewagę w Sejmie. Wspierająca Jarosława Gowina grupa konserwatystów z PO mogłaby doprowadzić do tego, że rząd zacząłby przegrywać głosowania. To mogłoby zmusić do dobrania do koalicji Ruchu Palikota lub SLD, co raczej zwiększyłoby napięcia w PO, niż je wygasiło.

Dla osobistej satysfakcji Tusk może odwołać nielubianego przez siebie ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. Tyle że tego ruchu opinia publiczna zupełnie by nie zrozumiała, bo nikt głośno go nie krytykował.

Premier może rzucić na żer dwoje ministrów, którzy bywali bohaterami tabloidów - sportu Joannę Muchę i zdrowia Bartosza Arłukowicza. Ale czy byłoby to zrozumiałe? Niekoniecznie. Muchę krytykowano wiele miesięcy temu i wtedy Tusk jej nie odwołał. Znacząco poprawiła swój wizerunek dzięki Euro 2012. Nie wiadomo, z jakiego powodu dziś miałaby być odwołana. Arłukowicz jako minister ma problemy, ale jego dymisja stałaby się dla całej opozycji dowodem na to, że rząd całkowicie błądzi w sprawach służby zdrowia.
Wskazania są jeszcze na dramatycznie słabą minister edukacji. Krystyna Szumilas nie powinna była zostać ministrem. Jej dymisja nie okazałaby się jednak przełomem - choć byłaby bardzo potrzebna.

O możliwości wymiany kilku ministrów, jako elemencie nowego otwarcia, jest coraz głośniej. Przebąkują o tym politycy PO. Domagają się tego też recenzenci działań rządu, w tym np. Aleksander Kwaśniewski. Jednak korzyści byłyby iluzoryczne, anowe problemy większe niż obecne.

Na dodatek Tusk sam sobie skrępował ręce, dokonując rok temu zaskakującego, „autorskiego” wyboru ministrów. To na niego spada odpowiedzialność za większość dokonań członków gabinetu. Na dodatek opinia publiczna słabo kojarzy większość ministrów, zatem trudno będzie zrzucić winę na kogokolwiek z nich.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Publicystyka
Łukasz Adamski: Elegia dla blokowisk. Czym Nawrocki może zaimponować Trumpowi?