Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji

Szef niemieckiego MSW Alexander Dobrindt obiecał w poniedziałek w Warszawie ścisłą współpracę z naszym krajem w polityce migracyjnej. To ma pomóc w powstrzymaniu skrajnej prawicy przed przejęciem władzy nad Wisłą.

Publikacja: 11.06.2025 04:56

Szef niemieckiego MSW Alexander Dobrindt

Szef niemieckiego MSW Alexander Dobrindt

Foto: REUTERS/Fabrizio Bensch

Gest dobrej woli okazał się ostatecznie poważnym błędem. 8 maja, zaraz po przejęciu sterów nowego niemieckiego rządu, Friedrich Merz najpierw poleciał do Paryża, a potem do Warszawy. To miało pokazać znaczenie, jakie Berlin przywiązuje do swoich dwóch najważniejszych sąsiadów.

Jednak w chwili, gdy Merz rozmawiał z Donaldem Tuskiem, Dobrindt wprowadzał wzmocnione kontrole na granicach niemieckich, w tym na Odrze i Nysie. Spełniał w ten sposób obietnice wyborcze ukrócenia nielegalnej imigracji. Jednocześnie Niemcy zapowiedzieli odstawianie osób, które nielegalnie dostały się do ich kraju, do państw, w których przebywali wcześniej. Jednak cena tego ruchu dla Polski okazała się wysoka.

Niemcy w 2015 roku przyczynili się do przejęcia władzy przez PiS

– Niemcy mogą oczywiście decydować, kogo chcą na swoim terytorium, ale i Polska będzie decydować, kogo przyjmie – powiedział twardo na konferencji prasowej Donald Tusk. 

Na wiele się to już jednak nie zdało. Temat odsyłania emigrantów przez Niemcy, choć całkowicie zgodny z unijnymi regulacjami, stał się znaczącym paliwem dla zwycięstwa w wyborach prezydenckich Karola Nawrockiego. Zaraz potem pojawiły się też sondaże wskazujące na niezwykle silną pozycję Konfederacji, która także buduje swoją pozycję na niechęci do zachodniego sąsiada. W najnowszym badaniu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” partia Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka cieszy się ponad 20-proc. poparciem. Kształtów zaczęła nabierać wizja koalicji w 2027 roku nacjonalistyczno-populistycznego PiS-u ze skrajnie prawicowymi ugrupowaniami, być może nawet z Konfederacją Korony Polskiej Grzegorza Brauna. 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Wybór Friedricha Merza może przynieść Europie nadzieję

Niemcy w przeszłości już nieraz podejmowali marne decyzje w relacjach z Polską, które potem miały fatalne przełożenie na scenę polityczną nad Wisłą. Tak było w 2015 roku, kiedy za namową Angeli Merkel Donald Tusk przejął stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, zostawiając w Polsce wolne pole Jarosławowi Kaczyńskiego. A także gdy w tym samym czasie niemiecka kanclerz zmusiła tuż przed wyborami parlamentarnymi rząd PO do przyjęcia unijnego systemu obowiązkowej relokacji uchodźców, co PiS skrzętnie wykorzystał w swojej kampanii. Wówczas podobnie jak teraz Berlin mógł wstrzymać na kilka tygodni swoje działania. Odczekać aż polscy wyborcy oddadzą głos. Tak robił wielokrotnie, choćby w relacjach z Francją. 

Bez Polski obrona Niemiec przed Rosją jest nierealna

Czy teraz to samo zacznie się i w stosunkach z Polską? Wizyta Dobrindta być może na to wskazuje. Mówił o maksymalnie elastycznym stosowaniu kontroli na granicy polsko-niemieckiej aż do całkowitego ich zaniechania. Ze swoim gościem Tomasz Siemoniak rozmawiał także o wspólnym umacnianiu granicy Polski z Białorusią i Rosją. Obaj podjęli temat utworzenia ośrodków dla emigrantów poza Wspólnotą. 

Ta zmiana może wynikać z uświadomienia sobie przez Niemców zagrożenia, jakie stanowi dla nich rosyjski imperializm. Berlin zaczął w końcu po raz pierwszy poważnie traktować odbudowę Bundeswehry i wsparcie dla Ukrainy. Coraz więcej świadczy o tym, że Donald Trump nie chce już dłużej bronić Europy, w każdym razie gdy idzie o uzbrojenie konwencjonalne. W tym kontekście Polska nabiera dla Niemiec fundamentalnego znaczenia. To ona stoi na drodze ewentualnej rosyjskiej napaści. Zadanie bufora nasz kraj spełni jednak tylko z odpowiedzialnym rządem – niewątpliwie rozumuje się na Szprewą. Rządem, któremu warto pomóc, zanim nie będzie za późno. 

Gest dobrej woli okazał się ostatecznie poważnym błędem. 8 maja, zaraz po przejęciu sterów nowego niemieckiego rządu, Friedrich Merz najpierw poleciał do Paryża, a potem do Warszawy. To miało pokazać znaczenie, jakie Berlin przywiązuje do swoich dwóch najważniejszych sąsiadów.

Jednak w chwili, gdy Merz rozmawiał z Donaldem Tuskiem, Dobrindt wprowadzał wzmocnione kontrole na granicach niemieckich, w tym na Odrze i Nysie. Spełniał w ten sposób obietnice wyborcze ukrócenia nielegalnej imigracji. Jednocześnie Niemcy zapowiedzieli odstawianie osób, które nielegalnie dostały się do ich kraju, do państw, w których przebywali wcześniej. Jednak cena tego ruchu dla Polski okazała się wysoka.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Łukasz Adamski: Elegia dla blokowisk. Czym Nawrocki może zaimponować Trumpowi?
Publicystyka
Marek Migalski: Wybudzanie Tuska
Publicystyka
Czy biskupi powołają komisję ds. zbadania wykorzystywania seksualnego w polskim Kościele?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi już kampanię parlamentarną, KO utknęła na wyborach prezydenckich
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?