Reklama

Nadchodzą kary dla patostreamerów. Nawet 8 lat więzienia za transmisje z przemocą

Wobec patologicznych treści w sieci prawo jest dziś bezradne. PiS chce wpisać patostreaming do kodeksu karnego – za transmisje z dręczenia zwierząt czy przemocy seksualnej ma grozić wieloletnie więzienie. Nad swoją ustawą pracuje też równolegle rząd Donalda Tuska.

Publikacja: 30.07.2025 04:13

Nadchodzą kary dla patostreamerów. Nawet 8 lat więzienia za transmisje z przemocą

Foto: Adobe Stock

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Dlaczego PiS i rząd Donalda Tuska pracują nad regulacjami dotyczącymi patostreamingu?
  • Jakie działania podejmują obecnie organy ścigania w przypadku patostreamerów w Polsce?
  • W jaki sposób państwo planuje karać patostreamerów za prezentowanie treści przemocowych?
  • Jakie trudności napotykają prawnicy i regulatorzy w walce z patostreamingiem?
  • Jakie argumenty przedstawiają przeciwnicy nowelizacji prawa dotyczącej patostreamingu?

Przed sądem w Dąbrowie Górniczej ruszył proces rodziców–patostreamerów, którzy w 2023 r. na TikToku transmitowali na żywo dręczenie swojego kilkuletniego syna. Głośny film, pokazujący, jak Robert P. dusił syna, a matka Urszula P. kibicowała mężowi, wstrząsnął opinią publiczną. Małżeństwo filmowało przemoc w rodzinie, by zarobić m.in. na wakacje.

Tylko dzięki nagłośnieniu tej sprawy rodziną zainteresowały się organy ścigania i sąd – w efekcie trafiła pod nadzór kuratora. Od 2024 r. obydwoje rodziców ma ograniczone prawa rodzicielskie, a za znęcanie się nad synem grozi im do 8 lat więzienia. To jednak historia wyjątkowa, bo w internecie są dziesiątki patostreamerów, wobec których państwo jest bezsilne. Dlaczego?

Czytaj więcej

Patostreaming, freak fighty i sexworking. Czyli Koloseum XXI wieku

Patostreamer wymyka się prawu. PiS i Rzecznik Praw Obywatelskich chcą ograniczyć takich „twórców”

Michał Wójcik, poseł PiS i były wiceminister sprawiedliwości, który chce wprowadzić do kodeksu karnego penalizację patostreamingu, podkreśla, że tylko w nielicznych sprawach udaje się ukarać „patotwórców”. – W internecie pełno jest treści wulgarnych, promujących przemoc wobec ludzi, zwierząt, osób słabszych. I bezkarnych. Jest ogromny problem ze ściganiem takich osób. Państwo musi się bronić przed tym zjawiskiem, które w Polsce jest niezwykle popularne – mówi „Rzeczpospolitej” poseł Wójcik. 

Reklama
Reklama

O tym, że obecne przepisy nie są wystarczające do ścigania patostreamu, wskazywał niedawno w piśmie do ministra sprawiedliwości Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek, który domaga się wprowadzenia karalności świadomego prezentowania treści przemocowych dzieciom i nawoływania do przestępstwa dla osiągnięcia korzyści majątkowej – „co objęłoby patostreamerów, którzy monetyzują swe transmisje, zachęcając do przemocy”. Prof. Wiącek zastrzega jednak, że nowelizacja musi „uwzględniać ochronę wolności słowa oraz wolności twórczości artystycznej, badań naukowych czy legalnej działalności sportowej”. 

Poseł Wójcik: – Wiem, że w moim projekcie problemem mogą być gale Fame MMA, które ogląda kilka milionów ludzi.

Próby kryminalizacji patostreamingu miały miejsce już w 2023 r. (poselski projekt wpłynął do Sejmu). Został skrytykowany wówczas za zbyt szerokie zakreślenie granic odpowiedzialności karnej osób trzecich, które nie uczestniczą bezpośrednio w tworzeniu patostreamu (osoby przypadkowo powiązane z transmisją podlegały ściganiu). Projekt nie wprowadzał także jasnych definicji patostreamingu.

Efemeryczności materiału, platformy za granicą – trudna walka z patostreamingiem. W tle wielkie pieniądze

Konflikt pomiędzy wolnością słowa i artystycznego wyrazu a prawami innych osób oraz trudności w zidentyfikowaniu ludzi widocznych na nagraniach lub komentujących stream, to główne problemy w skutecznej walce z patotreściami w internecie – wynika z badania przeprowadzonego przez firmę Puzzle Research na zlecenie Fundacji „Dajemy Dzieciom Siłę” we współpracy z Rzecznikiem Praw Obywatelskich (2019 r.). Projekt Michała Wójcika, pod którym podpisała się większość posłów PiS w Sejmie, wprowadza 22 kategorie przestępstwa, których upublicznianie w sieci byłoby karalnym patostreamingiem (do 5 lat więzienia, a w przypadku zarabiania na takiej treści – aż do 8 lat). To m.in. udział w bójce lub pobiciu, narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, bezprawne pozbawienie wolności, grooming, utrudnianie korzystania z lokalu mieszkalnego, nękanie czy znęcanie. Ściganie i usuwanie patostreamingu jest także niezwykle trudne ze względu na fakt, że większość platform ma siedziby za granicą (np. YouTube w Irlandii, TikTok w Chinach).

Czytaj więcej

Ekspert o Pandora Gate: To niczego nas nie nauczy
Reklama
Reklama

Zdaniem Dominiki Bek i Malwiny Popiołek, naukowczyń z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Śląskiego, które w 2019 r. zbadały raczkujące wtedy w Polsce zjawisko patostreamingu, problem polega także na efemeryczności materiału. „Streamy transmitowane są na żywo i po zakończeniu transmisji nie ma do nich dostępu, chyba że materiał zostanie zarchiwizowany. Ponadto ze względu na to, że na wielu filmach zarejestrowane są wydarzenia noszące znamiona czynów zabronionych, administratorzy treści i właściciele platform internetowych często usuwają te materiały z sieci” – wskazują.

Patostreamy, czyli wulgarne, obsceniczne i nacechowane przemocą widowiska lub transmisje internetowe nadawane na żywo w serwisach streamingowych, stały się ogromnym problemem społecznym. Ogląda je co czwarty polski nastolatek – wynika z raportu NASK (dane za 2023 r.). Skala jest jednak większa, bo blisko połowa nastolatków (48,4 proc.) natrafia na te treści regularnie już po kilku minutach, dzięki algorytmom w trakcie surfowania po internecie. 

Wielu widzów jest wręcz gotowych płacić za wulgarne i obsceniczne treści patostreamerów, które kończą się śmiercią. Zasięgi? Jednego z najpopularniejszych tego typu „twórców” na TikToku obserwuje 729 tys. osób, na Instagramie 698 tys. Patostreamer Gural, który zasłynął m.in. tym, że namawiał 12-letnią dziewczynkę do rozbierania się przed kamerą, miał w jednej transmisji prawie 15 mln wyświetleń.

Wojciech Kieszkowski, bloger i doradca podatkowy szacuje, że zarobki z patostreamów w przypadku jednej osoby mogą sięgać nawet do 25 tys. zł miesięcznie. „Te imponujące kwoty są możliwe dzięki kombinacji wysokiej liczby oglądających, regularnych donacji od fanów oraz płatnych subskrypcji. Co więcej, patostreamerzy często organizują płatne akcje, gdzie widzowie mogą wpływać na przebieg transmisji przez wpłacanie pieniędzy” – wskazuje Kieszkowski.

Ministerstwo Cyfryzacji po zakazie pornografii dla nieletnich bierze się za patotwórców. „Nie można blokować treści legalnych”. Czyli jakich?

Nad ograniczeniem zjawiska patostreamingu w Polsce pracuje także Ministerstwo Cyfryzacji. – Chcieliśmy powiązać prawne ograniczenie pornografii w sieci dla dzieci i młodzieży z patostreamingiem, ale to się nie udało ze względu na trudność określenia tego, czym on właściwie jest. Tak, by nie blokować treści legalnych – mówi „Rz” Michał Gramatyka, wiceminister cyfryzacji. Jak podkreśla, ministerialny zespół takie ramy właśnie tworzy i niebawem je przedstawi. – Projekt posła Michała Wójcika znam. Jest cenny, choć ostry – przyznaje wiceminister.

Pracujemy nad ustawą, która zablokuje bezprawne treści w patostreamingu

Michał Gramatyka, wiceminister cyfryzacji

Reklama
Reklama

Przed sądem w Dąbrowie Górniczej ruszył proces rodziców–patostreamerów, którzy w 2023 r. na TikToku transmitowali na żywo dręczenie swojego kilkuletniego syna. Głośny film, pokazujący, jak Robert P. dusił syna, a matka Urszula P. kibicowała mężowi, wstrząsnął opinią publiczną. Małżeństwo filmowało przemoc w rodzinie, by zarobić m.in. na wakacje.

Tylko dzięki nagłośnieniu tej sprawy rodziną zainteresowały się organy ścigania i sąd – w efekcie trafiła pod nadzór kuratora. Od 2024 r. obydwoje rodziców ma ograniczone prawa rodzicielskie, a za znęcanie się nad synem grozi im do 8 lat więzienia. To jednak historia wyjątkowa, bo w internecie są dziesiątki patostreamerów, wobec których państwo jest bezsilne. Dlaczego?

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Przestępczość
Wiceszef MSWiA Czesław Mroczek o podpaleniach w Warszawie i Radomiu: to pokazuje sposób działania rosyjskich służb
Przestępczość
Pożary w Polsce. Kolumbijczyk miał działać na zlecenie Rosji. Ustalenia ABW
Przestępczość
Podrasowane auta jak tykające bomby. Dlaczego BMW Sebastiana M. było tak niebezpieczne?
Przestępczość
Sebastian M. nie przejął się ofiarami. Ujawniamy bulwersujące szczegóły aktu oskarżenia
Reklama
Reklama