Z tego artykułu dowiesz się:
- Dlaczego PiS i rząd Donalda Tuska pracują nad regulacjami dotyczącymi patostreamingu?
- Jakie działania podejmują obecnie organy ścigania w przypadku patostreamerów w Polsce?
- W jaki sposób państwo planuje karać patostreamerów za prezentowanie treści przemocowych?
- Jakie trudności napotykają prawnicy i regulatorzy w walce z patostreamingiem?
- Jakie argumenty przedstawiają przeciwnicy nowelizacji prawa dotyczącej patostreamingu?
Przed sądem w Dąbrowie Górniczej ruszył proces rodziców–patostreamerów, którzy w 2023 r. na TikToku transmitowali na żywo dręczenie swojego kilkuletniego syna. Głośny film, pokazujący, jak Robert P. dusił syna, a matka Urszula P. kibicowała mężowi, wstrząsnął opinią publiczną. Małżeństwo filmowało przemoc w rodzinie, by zarobić m.in. na wakacje.
Tylko dzięki nagłośnieniu tej sprawy rodziną zainteresowały się organy ścigania i sąd – w efekcie trafiła pod nadzór kuratora. Od 2024 r. obydwoje rodziców ma ograniczone prawa rodzicielskie, a za znęcanie się nad synem grozi im do 8 lat więzienia. To jednak historia wyjątkowa, bo w internecie są dziesiątki patostreamerów, wobec których państwo jest bezsilne. Dlaczego?
Czytaj więcej
Popularność patostreamingu nie jest świadectwem wyłącznie moralnego upadku ich twórców i wspieraj...
Patostreamer wymyka się prawu. PiS i Rzecznik Praw Obywatelskich chcą ograniczyć takich „twórców”
Michał Wójcik, poseł PiS i były wiceminister sprawiedliwości, który chce wprowadzić do kodeksu karnego penalizację patostreamingu, podkreśla, że tylko w nielicznych sprawach udaje się ukarać „patotwórców”. – W internecie pełno jest treści wulgarnych, promujących przemoc wobec ludzi, zwierząt, osób słabszych. I bezkarnych. Jest ogromny problem ze ściganiem takich osób. Państwo musi się bronić przed tym zjawiskiem, które w Polsce jest niezwykle popularne – mówi „Rzeczpospolitej” poseł Wójcik.