W mediach pojawiły się informacje, ?że fundusze inwestycyjne, które doprowadziły do zmian w radzie nadzorczej, a w konsekwencji do zmiany prezesa, mają wobec niego całkiem długą listę zarzutów. Dziś trwa informacyjny ping-pong. Były prezes zarzuca funduszom, że zawarły nielegalne porozumienie. Te twierdzą, że za prezesury pana Tuora doszło w spółce ?do wyprowadzania pieniędzy.
Sprawa wydaje się rozwojowa, choć równie dobrze może się zakończyć bez dalszego ciągu. Wolałbym, by – dla dobra rynku – wyjaśnione zostały wszystkie szczegóły. Może się bowiem okazać, że obie strony mają rację.
Świat żyje inną rozwojową historią. Bank JP Morgan przyznał, że w wyniku wykrytego w lecie włamania atakujący jego system informatyczny przejęli dane 76 mln osób fizycznych i 7 mln małych firm. Liczby szokują podwójnie. Po pierwsze, jest to jeden z największych wycieków danych w historii. Po drugie, jeszcze kilka tygodni temu przedstawiciele banku sugerowali, że w grę wchodzą dane miliona klientów.
Na razie nie ma odpowiedzi na pytanie, kto atakował – są sugestie, że Rosjanie – ani dlaczego to zrobił, nie wiemy także, co zrobił z przejętymi danymi. Pewne jest, że mają one rynkową wartość, bo – jak ujawnił JP Morgan – w przypadku konsumentów zawierają imię i nazwisko, adres, numer telefonu, adres e-mail oraz wewnętrzne informacje banku dotyczące klienta. Ile są warte?
Z badań przeprowadzonych – także w Polsce – na zlecenie Orange wynika, że według konsumentów wartość danych osobowych rośnie wraz z liczbą zawartych informacji. Z polskiej części badań wynika, ?że w ocenie konsumentów komplet danych może być wart nawet 1150 zł. ?Dane, które wyciekły z JP Morgan ?– z wyłączeniem informacji wewnętrznych banku – polski konsument wycenił na ok. ?370 zł, francuski na ok. 60 euro, brytyjski na ok. 61 funtów, a hiszpański na ok. 73 euro.?Sęk w tym, że rynkowa cena – o czym doskonale wiedzą inwestorzy – niekoniecznie odpowiada wycenie dokonanej nawet ?przez najlepszych specjalistów.