Oskarżonym jest 47-letni Wietnamczyk na stałe mieszkający w Pradze i prowadzący tam kantor. To jedyny schwytany uczestnik przypominającej hollywoodzkie filmy operacji wietnamskich służb specjalnych w samym centrum niemieckiej stolicy.
Latem zeszłego roku w biały dzień agenci uprowadzili w Berlinie Trinh Xuan Thana, byłego partyjnego i biznesowego VIP-a z Wietnamu, który starał się o azyl w Niemczech. Kilka miesięcy po uprowadzeniu Than dwukrotnie usłyszał w sądzie w Hanoi wyrok dożywocia. Stał się główną ofiarą partyjnych rozliczeń z korupcją. Wraz z nim skazanych zostało kilku innych byłych szefów państwowego giganta naftowego PetroVietnam, ale żaden nie otrzymał tak dotkliwej kary. „Nigdy nie było jeszcze tak spektakularnego procesu, to kamień milowy wietnamskiej walki z korupcją" – napisał największy portal w kraju VnExpress.
Do połowy 2016 roku 52-letni dziś Than robił błyskotliwą karierę w partii komunistycznej (innych w Wietnamie nie ma) oraz ministerstwach związanych z gospodarką. Przede wszystkim zaś był w PetroVietnamie szefem spółki zajmującej się nieruchomościami. Miał tam sprzeniewierzyć 150 mln dolarów.
Jego problemy zaczęły się, gdy w wietnamskim mediach pojawiły się zdjęcia jego samochodu na rządowych numerach. Lexus, którym jeździł obiecujący działacz komunistyczny skrzydła reformatorskiego, kosztował sto razy więcej niż roczne zarobki przeciętnego Wietnamczyka.
Gdy gniew ludu i partii się nasilał, uciekł do Niemiec. Ale wolnością cieszył się już tylko rok. W połowie lipca 2017 roku trafił, wciąż nie wiadomo jak, do Wietnamu. Wiadomo natomiast, że przed schwytaniem był parę dni śledzony przez agentów komunistycznego wywiadu. Do obserwacji służył SUV, który odpowiadający przed sądem w Berlinie Long N.H. wynajął w Pradze.