Reklama

Kradli w Polsce, zyski ukrywali w Emiratach

Hinduski „bankier”, syn gangstera mafii pruszkowskiej, ukraińscy pomocnicy – ich intratny biznes w Wólce Kosowskiej, którym kierował 50-letni Polak, okazał się przestępstwem na ponad 325 mln zł.

Publikacja: 11.05.2023 20:00

Kradli w Polsce, zyski ukrywali w Emiratach

Foto: CBŚP

Syn członka grupy pruszkowskiej miał być prawą ręką szefa międzynarodowej grupy przestępczej, która dopuszczała się gigantycznych oszustw w podatkach i prania brudnych pieniędzy wygenerowanych na towarach sprowadzanych z Azji. Grupa czuła się tak mocna, że ciągle prowadziła interesy, chociaż służby zaczęły rozbijać gang i aresztowały pierwszych podejrzanych. Zarzuty postawiono już 34 osobom, sześć zatrzymano w ostatnich dniach.

Czytaj więcej

Polacy wciąż dają się oszukiwać metodą "na wnuczka"

– To pięciu mężczyzn i kobieta. Są podejrzani o wystawienie fikcyjnych faktur na kwotę 64,5 mln zł, w tym o popełnienie tzw. zbrodni VAT-owskiej, oraz o pranie brudnych pieniędzy na łącznie 14 mln zł – mówi „Rzeczpospolitej” prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, która wraz z funkcjonariuszami kilku służb, w tym CBŚP i Mazowieckiego KAS, rozpracowała lewe interesy w centrum handlowym pod Warszawą.

Spraw o oszustwa na VAT jest wiele – ale ta jest szczególna. W jednej grupie działali Polacy, Hindusi i Ukraińcy. A według ustaleń śledczych, kierował nią 50-letni Polak – znajomy niejakiego Pawła M., ps. Małolat, kojarzonego z dawnym gangiem pruszkowskim. Z kolei jego syn Patryk M. był „prawą ręką” szefa tej grupy.

Jaki był mechanizm? Gang importował głównie odzież z Dalekiego Wschodu drogą morską poprzez kraje strefy Schengen, wykorzystując do tego fikcyjne, utworzone tylko w tym celu spółki. Później towary sprzedawano w centrum handlowym w Wólce Kosowskiej poza ewidencją, nie płacąc podatków, a zyski wyprowadzano do Chin, Hongkongu i Emiratów Arabskich.

Reklama
Reklama

– Łączna kwota wytransferowanych przez grupę środków stanowi równowartość 325 milionów złotych – wskazuje nam prok. Saduś.

Role były podzielone, a główny szef – 50-latek (jego inicjałów nie podajemy ze względu na trwające przesłuchania zatrzymanych) poprzez pośredników miał organizować cały lewy biznes. Rozdzielać zadania, wydawać instrukcje dotyczące tworzenia spółek wykorzystywanych do produkcji lewych faktur i prania zysków w związku z importem azjatyckich towarów i ich sprzedażą w Polsce.

Patryk M. był najbliższym współpracownikiem szefa grupy. Według ustaleń śledczych zakładał spółki na tzw. słupy, nabywał je, przydzielał zadania i przelewał środki. Prokuratura podliczyła, że wytransferował za granicę ok. 3 mln dol. i 3,4 mln euro. – Faktycznie był asystentem szefa, jego „prawą ręką” – słyszymy od śledczych.

Inną, ważną postacią jest 52-letni Hindus, posiadający gigantyczną wiedzę na temat przestępczości hinduskiej w Polsce. – To „bankier”, szara eminencja – wskazują nasi rozmówcy.

Z kolei na dane Ukraińców rejestrowano spółki, to oni wpłacali również gotówkę z nielegalnych zysków na konta bankowe, by dalej transferować ją za granicę. Ze względu na kwoty głównym sposobem były przelewy ze spółek słupów bezpośrednio na rachunki firm w Chinach i Emiratach Arabskich.

50-letni domniemany szef polsko-hindusko-ukraińskiej grupy (oprócz tego, że jest znajomym Pawła M., którego syn wszedł w proceder) jest postacią zagadkową. Jak ustaliliśmy, według wiedzy śledczych posiada on znajomości czy wręcz współpracował w różnym okresie z różnego rodzaju służbami – możliwe że aż do teraz. Jeżeli ten wątek uda się pogłębić, rzuci to nowe światło na działalność gangu „białych kołnierzyków” z Wólki Kosowskiej. Zwłaszcza że zaczęła się ona w 2017 r. i trwała przez sześć lat, aż do ubiegłego roku – co teraz potwierdzili śledczy (pierwsze zatrzymania były w 2021 r., o czym pisała „Rzeczpospolita”).

Reklama
Reklama

Szef grupy oraz hinduski „bankier” są w areszcie od grudnia 2022 r., Patryk M. od stycznia tego roku – żaden z nich się nie przyznaje do zarzutów.

Czy ojciec Patryka M. mógł mieć udział w wymyśleniu biznesu, a podstawił syna? Choć takie skojarzenie się nasuwa, nie ma na to dowodów.

Paweł M., kiedyś o pseudonimie Małolat, w latach 90. związany z „Pershingiem" i gangiem pruszkowskim, założył też własną grupę, a trudnił się typową gangsterką (m.in. wymuszeniami i napadami, przed laty znaleziono u niego wyrzutnię rakiet Strzała). Jego syn – jeżeli zarzuty się potwierdzą – stał się już „białym kołnierzykiem”.

– Można powiedzieć, że to „obciążenie dziedziczne”. Syn obserwował ojca, widział korzyści i poprzez naśladownictwo postanowił kontynuować karierę przestępczą. Tyle że najpewniej zdobył lepsze wykształcenie i prowadził działalność przestępczą, wymagającą większego zaangażowania intelektu – komentuje prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

Podejrzanym grozi do dziesięciu lat pozbawienia wolności, z kolei tam, gdzie w grę wchodzi tak zwana zbrodnia VAT-owska – nawet kara do 25 lat więzienia.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Przestępczość
Akty dywersji na kolei. Są czerwone noty Interpolu wobec podejrzanych
Przestępczość
Śmierć jedenastolatki w Jeleniej Górze. Czy dziecko zabiło dziecko?
Przestępczość
Planował zamach na jarmark świąteczny. ABW zatrzymała studenta KUL
Przestępczość
Wątpliwa wersja Mychajła Ch. Wyjaśniamy tajemnicę 46 rosyjskich paszportów
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama