Syn członka grupy pruszkowskiej miał być prawą ręką szefa międzynarodowej grupy przestępczej, która dopuszczała się gigantycznych oszustw w podatkach i prania brudnych pieniędzy wygenerowanych na towarach sprowadzanych z Azji. Grupa czuła się tak mocna, że ciągle prowadziła interesy, chociaż służby zaczęły rozbijać gang i aresztowały pierwszych podejrzanych. Zarzuty postawiono już 34 osobom, sześć zatrzymano w ostatnich dniach.
Czytaj więcej
Oszuści ulepszają metody swojego działania i wciąż zbierają żniwo. W ciągu trzech lat naciągnęli 14 tys. seniorów.
– To pięciu mężczyzn i kobieta. Są podejrzani o wystawienie fikcyjnych faktur na kwotę 64,5 mln zł, w tym o popełnienie tzw. zbrodni VAT-owskiej, oraz o pranie brudnych pieniędzy na łącznie 14 mln zł – mówi „Rzeczpospolitej” prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, która wraz z funkcjonariuszami kilku służb, w tym CBŚP i Mazowieckiego KAS, rozpracowała lewe interesy w centrum handlowym pod Warszawą.
Spraw o oszustwa na VAT jest wiele – ale ta jest szczególna. W jednej grupie działali Polacy, Hindusi i Ukraińcy. A według ustaleń śledczych, kierował nią 50-letni Polak – znajomy niejakiego Pawła M., ps. Małolat, kojarzonego z dawnym gangiem pruszkowskim. Z kolei jego syn Patryk M. był „prawą ręką” szefa tej grupy.
Jaki był mechanizm? Gang importował głównie odzież z Dalekiego Wschodu drogą morską poprzez kraje strefy Schengen, wykorzystując do tego fikcyjne, utworzone tylko w tym celu spółki. Później towary sprzedawano w centrum handlowym w Wólce Kosowskiej poza ewidencją, nie płacąc podatków, a zyski wyprowadzano do Chin, Hongkongu i Emiratów Arabskich.