To jedne z nielicznych protestów, które uznała Izba Kontroli i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Są również wyjątkowe z uwagi na formę ich rozpatrywania, bowiem jako pierwsze i jedyne po majowych wyborach prezydenckich zostały rozstrzygnięte na posiedzeniu jawnym przy udziale publiczności.
Pierwsze jawne posiedzenia w sprawie protestów wyborczych. Sąd Najwyższy nakazał ponownie przeliczyć głosy
Czytaj więcej
Na pewno zdążymy z rozpatrzeniem wszystkich protestów wyborczych. Nie widzę obecnie przesłanek do...
Pierwsza z tych spraw została zainicjowana przez jedną z wyborczyń, która zarzuciła w proteście nieprawidłowości podczas przebiegu procesu wyborczego w kilkunastu komisjach. Miały one dotyczyć także potencjalnych naruszeń w ustalaniu wyniku głosowania. W konsekwencji Sąd Najwyższy dopuścił w tej sprawie ponowne oględziny kart i przeliczenie głosów w trzynastu obwodowych komisjach wyborczych.
- Postępowanie dowodowe jednoznacznie potwierdziło nieprawidłowości. Czy były to omyłki, czy było to celowe działanie? To kwestia postępowania niezwiązana z postępowaniem wyborczym realizowanym przez SN, a z postępowaniem prowadzonym przez prokuraturę. Czy takie sytuacje związane z owymi nieprawidłowościami są wyjątkowe? Chyba nie, bo SN mierzył się z takimi problemami już wcześniej, w 2010 r. dochodziło do podobnych pomyłek i nieprawidłowości wpisywania wyników głosowania do protokołu – w ten sposób sędzia Adam Redzik uzasadniał decyzję o uznaniu pierwszego protestu.