Reklama
Rozwiń

Tajemnicze mansardowe okna

– Czy coś jeszcze uderzyło panią w związku z Morimurą? – pyta Tillman z nadzieją. – Mapa, rozłożona na stole duża mapa wyspy z uwagami naniesionymi ołówkiem. – Robił notatki na mapie Oahu? – dopytuje Kimball. – Tak, po japońsku, proszę pana – potwierdza.

Publikacja: 27.06.2025 15:10

Na trzy dni przed atakiem na Pearl Harbor Amerykanie mieli wskazówki potrzebne do rozbicia japońskie

Na trzy dni przed atakiem na Pearl Harbor Amerykanie mieli wskazówki potrzebne do rozbicia japońskiej siatki szpiegowskiej na Hawajach. Na zdjęciu: pancernik USS California (BB-44) powoli tonie u wybrzeży Ford Island, zbombardowany 7 grudnia 1941 r. W oddali po lewej płonie niszczyciel USS Shaw (DD-373), w środku wyrzucony na brzeg pancernik USS Nevada (BB-36)

Foto: us.navy

Książka Marka Harmona i Leona Carrolla „Szpiedzy w Pearl Harbor. Wojna wywiadów i nieopisana historia japońskiego ataku na amerykańską bazę na Hawajach”, przeł. Jacek Sikora, ukazała się w pierwszych dniach czerwca nakładem wydawnictwa Prześwity, Warszawa 2025

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Hotel Alexander Young

Honolulu 11 grudnia 1941 r.

Wczesny ranek upływa Irvingowi Mayfieldowi na lekturze depesz konsula generalnego Kity sprzed ataku. RCA dostarczyło je jeszcze przed japońską napaścią, a on przekazał do dekryptażu. Dzisiaj Station Hypo odesłało odczytane wiadomości. Teraz, gdy są prak­tycznie bezużyteczne. Czyta: „Rozpoznanie w sąsiedztwie Pearl Harbor nie ujawniło obecności sprzętu do cumowania balonów ani oddziałów do ich obsługi. Co więcej, nie stwierdzono organizowania szkoleń w utrzymywaniu zapór balonowych”.

Dzisiejsza poranna kawa jest wyjątkowo gorzka. Jego biuro trzy dni przed atakiem na Pearl Harbor miało wskazówki potrzebne do rozbicia siatki szpiegowskiej.

Szczególnie podejrzane są trzy depesze. Czwartego grudnia kon­sulat przekazał dokładne dane o ruchach okrętów, a Tokio odpo­wiedziało tego samego dnia, żądając jeszcze więcej informacji o dniu następnym. Kita i jego szpiedzy przesłali dokładne dane o jednost­kach obecnych w bazie po południu 5 grudnia. Dzięki usłużności szpicli z konsulatu zespół uderzeniowy dotarł w pobliże Hawajów wyposażony w aktualne informacje.

Kolejna intrygująca przesyłka z Tokio, z 3 grudnia, zawiera dziw­ny zestaw kodów sygnałowych, służących do przekazywania infor­macji o ruchach okrętów amerykańskiej marynarki. Tajny system korzystał ze świateł w dwóch domach przy plażach: Kalama i Lanikai, z odzieży na sznurach do suszenia, flag sygnałowych na masz­tach jachtu i sekretnych ogłoszeń w prasie. W sumie wiele detali, które pomogą zawęzić poszukiwania i nakryć szpiegów.

To dowód na istnienie aktywnej siatki szpiegowskiej działającej poza terenem konsulatu. To coś podstępniejszego niż fałszywy dy­plomata pstrykający zdjęcia, które może robić każdy turysta. To przeklęta kolaboracja.

Jedenastego grudnia, około godziny 10, kierownictwa FBI, wy­wiadu wojskowego i ONI – dobrze znane trio: Shivers, podpuł­kownik George Bicknell i Mayfield – ustalają skoordynowaną reak­cję na otrzymane informacje. FBI wysyła dwóch agentów do Kalama Beach z zadaniem odszukania domu z mansardowym oknem, tak często wymienianym w depeszach japońskich. Armia z kolei wystawi posterunki na cyplach sąsiadujących z plażami Kalama i Lanikai z zadaniem obserwowania wybrzeża i przyległych akwenów pod ką­tem obecności nieprzyjacielskich sygnałów świetlnych.

Marynarka zleca Wadzie szukanie podejrzanych ogłoszeń w ja­pońskiej prasie, co oznacza szukanie igły w stogu siana. Inni agenci węszą w mieście. Po południu ONI wysyła funkcjonariuszy także do Lanikai: Joe McCarthy’ego, Freda Paoę i Alberta Kaia.

Poszukiwaniu lokum szpiega sprzyja geografia. W pobliżu linii brzegowej znajduje się tylko siedemdziesiąt domów. Spacer plażą identyfikuje jedynie dwa ze sznurami do suszenia prania, które na­dają się do sygnalizacji. Obie posesje należą do Ottona Kuehna, Niemca już internowanego w ośrodku dla imigrantów.

Funkcjonariusze kontrwywiadu marynarki ponad tydzień prze­trząsają Lanikai w poszukiwaniu tropów. Przepytują sąsiadów, nie wyłączając wynajmujących domy dwóch przestraszonych poruczników marynarki (porucznik Chapman i porucznik Stubby służą w szpitalu w Schofield i nie kontaktują się z właścicielami nieru­chomości).

Nikt nie zauważył podejrzanych świateł ani kręcących się jachtów. Co więcej, wielu miejscowych wyklucza przekazywanie wrogom sygnałów z pokładu żaglówki przed i podczas ataku z po­wodu niesprzyjającej pogody. Jacht kręcący się w pobliżu na bardzo wzburzonym morzu zwracałby uwagę.

Agentom nie pomagają doniesienia o rakietach sygnałowych, ta­jemniczych niebieskich światłach i płonących na wybrzeżu ognis­kach. Pochodzą od osób ochotniczo obserwujących wybrzeże, wojskowych czy funkcjonariuszy policji. Żadne się nie potwierdziły.

W tym samym czasie w Kalama Beach agenci FBI kontynuują już trwające dochodzenie dotyczące niemieckiego rezydenta. Dom należący do Kuehna ma mansardowe okno. Sondują więc sąsiedz­two, zagłębiają się w rodzinne finanse.

Po siedmiu dniach śledztwa Otto Kuehn z rodziną znalazł się na celowniku amerykańskiego kontrwywiadu.

Czytaj więcej

Wojny wyrównują nierówności

Przeciwstawne wizje Hawajów

Departament Marynarki

Waszyngton 15 grudnia 1941 r.

Sekretarz marynarki Frank Knox stoi przed dziennikarzami, za chwi­lę media się dowiedzą, co zobaczył podczas szybkiego objazdu Hawajów. Wie, że śledztwo wdrożone przez Kongres jest tuż-tuż, więc postanawia naocznie przekonać się, jak wygląda sytuacja.

Zebrani słyszą, że dowódcy wojska i marynarki nie przygotowali się na japoński atak. W przypadku Hawajów błędem byłoby winić jedną osobę. Nie to jednak trafia na czołówki, lecz odpowiedź Knoxa na pytanie o rolę, jaką odegrali miejscowi kolaboranci. Zdaniem dygnitarza „podczas obecnej wojny piąta kolumna najlepszą robotę wykonała na Hawajach, może z wyjątkiem Norwegii”. Stwierdzenie jest szkodliwie dwuznaczne. Czym innym bowiem jest działalność utajonych stronników wroga, podżegających mieszkańców Oahu, a czym innym wielostronna operacja kontrwywiadowcza prowadzona przez funkcjonariuszy rządowych.

Dla wielu porównanie do Norwegii jest śmiechu warte. W 1940 roku faszyści kierowani przez Vidkuna Quislinga utorowali drogą niemieckim najeźdźcom, obsadzając newralgiczne dla państwa ośrodki, szerząc dezinformację i okupując bazy wojskowe. Na Hawajach do niczego takiego nie doszło.

Jeśli Knox miał na myśli konsularną siatkę szpiegowską, to język, którym się posłużył, sugerował jej liczebność dalece przekraczającą wszelkie granice. Wychodzący w San Mateo (Kalifornia) „The Times” 18 grudnia garstkę szpiegów ogłosił prawie armią: „Według sekretarza marynarki Franka Knoxa, który wrócił z Hawajów, piąta kolumna odegrała wielką rolę w ataku na Pearl Harbor, dostarczając Japończykom informacji o porach amerykańskich patroli powietrznych nad wyspami oraz o lokalnych centrach wojskowych i mary­narki”. Inne gazety Zachodniego Wybrzeża prześcigały się w alarmistycznych nagłówkach w rodzaju „piąta kolumna przygotowała atak” czy „sekretarz marynarki obwinia piątą kolumnę o napaść”.

Źródłem strachu przed piątą kolumną są działania hawajskiej ekipy Kity, która swoją aktywnością oczerniła całą japońską spo­łeczność w Ameryce. Według powszechnej opinii dokonania pra­cowników hawajskiego konsulatu na dłuższą metę będą dla Stanów Zjednoczonych szkodliwsze niż informacje przekazane kido butai wiceadmirała Nagumo. Knox nigdy nie odwołał błędnych wniosków, opartych na nie­wystarczających dowodach. Na wyższych szczeblach rooseveltowskiej administracji ani nie odcięto się od oceny Knoxa, ani publicznie nie potwierdzono lojalności Amerykanów pochodzenia japońskiego.

Po 8 grudnia powoli, ale systematycznie rosła liczba aresztowa­nych na Hawajach. Do 16 grudnia pod kluczem znalazły się 543 osoby, w tym elita przywódców tradycyjnych społeczności issei. W odpowiedzi nisei odstąpili od społecznego wolontariatu, od or­ganizowania wieców lojalnościowych i demonstrowania innych form patriotyzmu.

Grupy obywatelskie, przewidująco powołane do życia przed wy­buchem wojny, zajmują się łagodzeniem napięć. Członkowie Citizen’s Council chodzą do siedziby FBI „oferując pomoc we wdrażaniu planu, który pomagali stworzyć na wiele miesięcy przed falą wrogości”. Przedwojenna, zainicjowana przez Shiversa kampania społeczna przynosi efekty.

Los Japonii w znacznej mierze spoczywa na barkach nowego woj­skowego komendanta Hawajów, generała porucznika Delosa Emmonsa. Kariera generała Shorta jako dowódcy okręgu hawajskiego zakończyła się dziesięć dni po ataku na Pearl Harbor. Wraz z od­wołaniem ze stanowiska utracił związaną z nim wyższą szarżę i wrócił do poprzedniego stopnia generalskiego.

Franklin D. Roosevelt powołał na gubernatora wojskowego sza­cowną postać. Pięćdziesięcioczteroletni Emmons należy do najbar­dziej doświadczonych dowódców. Urodził się w Wirginii Zachodniej, szlify oficerskie zdobywał w West Point (Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych). Służbę zaczął w 1909 roku. Nie tylko sys­tematycznie awansował, ale także porzucił piechotę dla lotnictwa. W chwili przeniesienia na Hawaje był szefem sztabu lotnictwa. Wraz z podlegającym mu podpułkownikiem Greenem, który zyskał nowe stanowisko – dyrektora w biurze gubernatora wojskowego, będzie sterował administracją wojskową na czas konfliktu.

Emmons stoi przed wyborem. Istnieją bowiem dwie, przeciw­stawne wizje Hawajów. Pierwsza postrzega archipelag jako źródło możliwego rokoszu, którego groźbę wybuchu należy zminimalizo­wać dla dobra walki o życie. Druga widzi Hawaje jako ziemię pat­riotów, którzy potwierdzą, że eksperyment, któremu na imię Ameryka, jest na tyle mocno ugruntowany, że wytrzyma napięcia wojenne.

Siedemnastego grudnia, w dniu objęcia dowództwa, generał wy­głasza pierwsze przemówienie w roli głównego zwierzchnika Hawajów. Wydarzenia bardzo wyczekiwano, radio transmitowało je na żywo, by każdy w Honolulu mógł usłyszeć.

Emmons informuje, że zakończył własną, wstępną ocenę ataku i informuje, że „we wrogie działania przeciw siłom zbrojnym USA nie byli zamieszani ani obywatele amerykańscy, ani Japończycy na stałe zamieszkujący archipelag”. Następnym stwierdzeniem wycho­dzi przed szereg, uprzedzając wrzawę podniesioną w kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych. Zapewnia zgromadzonych, miesz­kańców miasta i wszystkich wysp, że nie rozważa masowych aresztowań ani wysiedlenia z Hawajów wszystkich Amerykanów pocho­dzenia japońskiego.

Obietnica, której realizację przyjdzie sprawdzać.

Czytaj więcej

Rosja nie może wygrać tej wojny. To najważniejsze

Miecz Damoklesa nad szpiegiem

Konsulat japoński

Honolulu 18 grudnia 1941 r.

Po ponadtygodniowym przetrzymywaniu w zamkniętym konsulacie Takeo Yoshikawa nabrał pewności, że nie odkryto jego fałszywej tożsamości.

Jak dotąd sprawdza się prosta taktyka, której przestrzega podczas przesłuchań: trzymać się scenariusza. Utrzymuje, że jest gryzipiór­kiem zajmującym się zrzeczeniami obywatelstwa. Jednak pora przy­jazdu na Hawaje i bliskie relacje z Kitą z pewnością plasują go wśród osób wartych zainteresowania. I to przy założeniu, że nikt nie wie o jego podróżach po wyspie.

Największym zmartwieniem Yoshikawy są potencjalne przesłu­chania jego wspólników – Mikamiego i Kotoshiroda – oraz pozos­tałych najmowanych na zewnątrz pracowników pomocniczych konsulatu. Dotychczasowe dochodzenie nie ujawniło odbywanych wspólnie podróży, ale szpieg czuje wiszący nad nim miecz Damoklesa.

Konsul generalny Nagao Kita nadal przebywa wśród 250 urzęd­ników i ich rodzin, co Yoshikawa uznaje za dobry znak. To Kita sygnował informacje wywiadowcze słane do Tokio, w jego biurze znajdowały się obciążające dokumenty. Wraz ze zniknięciem Kity Yoshikawa będzie musiał się sam zatroszczyć o swoje bezpieczeństwo. Jest przekonany, że konsul generalny go sprzeda.

Obawy nasila relokacja Kity i grupy najbliższych jego współpra­cowników – łącznie szesnaście osób dorosłych i pięcioro dzieci – do odrębnego miejsca internowania. Wśród przenoszonych są Otojiro Okuda, Kokichi Seki i „Tadashi Morimura”. Yoshikawę ogarnia strach. Władze amerykańskie oddzieliły dyplomatów uwi­kłanych w atak na Pearl Harbor od reszty pracowników konsularnych.

Więźniów potajemnie umieszcza się na pokładzie okrętu Straży Przybrzeżnej. Portem docelowym jest San Diego, a przyszłość za­trzymanych – niepewna.

Jeden szpieg nakryty

Federal Building

Honolulu 1 stycznia 1942 r.

Kimie Doue w 1937 roku ukończyła liceum McKinleya. Kiedy młoda kobieta pochodzenia japońskiego usłyszała o pracy dla re­cepcjonistki w konsulacie Japonii uznała, że to posada bardziej interesująca od innych urzędniczych ofert w mieście. Teraz, podejrzana o zdradę, siedzi przed trzema agentami kontrwywiadu.

Nie jest wystraszona, czym zyskuje uznanie obecnych mężczyzn: agenta FBI Freda Tillmana, agenta kontrwywiadu marynarki po­rucznika George’a Kimballa i funkcjonariusza wojskowych służb wywiadowczych kapitana Franka Blake’a. Tak ją opiszą w swoim raporcie: „Wydała się nieco inteligentniejsza od japońskich dziew­czyn wywodzących się z jej środowiska, robiła wrażenie całkowicie szczerej i gotowej do współpracy”.

FBI zajęte jest likwidacją białych plam w działalności konsulatu. Wprawdzie dyplomatów wywieziono z Hawajów, ale pozostał liczny personel pomocniczy, który trzeba przesłuchać. Dziś zaczyna się przepytywanie sekretarzy konsularnych i innych osób, które pla­cówka wynajęła.

Doue pracowała jako recepcjonistka, na stanowisku idealnym do obserwowania przybyłych i szpiegowania personelu. Każde biuro ma pewien charakterystyczny zestaw interesantów, z którymi na co dzień pracuje recepcja; jej pracownik potrafi wychwycić to, co od­biega od codzienności.

Agenci pytają, kogo lub co Doue podpowiada intuicja. Wymienia imię i nazwisko: Tadashi Morimura. To pracownik konsulatu, któ­rego wywiad wojskowy oddzielił od pozostałych, wydał się bowiem podejrzany. Z powodu pory przybycia na Oahu i zwyczaju wędro­wania po wzniesieniach z aparatem fotograficznym.

– Co go wyróżniało?

– Przychodził do pracy około 11, dwie godziny po rozpoczęciu przyjmowania interesantów, i niemal nigdy popołudniami nie wi­dywałam go przy biurku – odparła Doue. – Pamiętam, że jesienią zdarzył się tydzień, w którym wcale nie zjawiał się w pracy.

– Gdzie się podziewał? Jakiś pomysł na to, jak się poruszał? Miał samochód?

– Taksówkami – odpowiedziała bez namysłu. – Zwykle zama­wialiśmy u właściciela Royal Taxi Stand; kilka razy skorzystał z jego usług. Ale zauważyłam, że wyjeżdżał też z sekretarzami konsular­nymi; dziwne, bo dyplomaci zwykle traktowali ich z góry.

– Czy rozpoznała pani kogoś z jego towarzyszy? – docieka Tillman.

– Richard Kotoshirodo miał auto. Kiedy wyjeżdżali razem, to zwykle na cały dzień.

– Rozpoznała pani markę, model?

– Ford sedan. Musiał to być model ’37.

– Dziękuję za spostrzegawczość, panno Doue. To niezwykle po­mocne informacje, doceniamy to. Czy coś jeszcze?

– Wiem, że okazyjnie spotykał się z Johnem Mikamim. Towarzyszyły im dziewczyny.

W uważnym i skłonnym do współpracy świadku przesłuchujący bez pudła rozpoznają żyłę złota.

– Czy coś jeszcze uderzyło panią w związku z Morimurą? Osobliwego bądź nie na miejscu? – pyta Tillman z nadzieją.

– Mapa, rozłożona na stole duża mapa wyspy z uwagami nanie­sionymi ołówkiem.

– Robił notatki na mapie Oahu? – dopytuje Kimball.

– Tak, po japońsku, proszę pana – pewnie potwierdza. – Widziałam, gdy dostarczałam mu pocztę na biurko. To był mój jedyny bli­ski z nim kontakt.

Recepcjonistka wymieniła nazwisko japońskiego urzędnika i dwa nazwiska obywateli amerykańskich. Razem mogli tworzyć siatkę szpiegowską przygotowującą atak na Pearl Harbor. Agenci mieli na­dzieję, że Kimie potrafi więcej opowiedzieć na przykład o osobach odwiedzających konsulat. Tillmana interesuje, czy może ktoś zwrócił jej uwagę jakimś nierutynowym zachowaniem.

Czytaj więcej

„Kruszenie świata. Podróż do Iranu”: Beludżystan jest na końcu świata, wszyscy go mają gdzieś

Doue przychodzi do głowy tylko jeden człowiek, osobliwy haole, mężczyzna, który zjawił się w listopadzie. Nigdy nie usłyszała na­zwiska, ale bardzo dobrze zapamiętała „żydowski wygląd”. Musiał potajemnie wślizgnąć się do biura konsula generalnego, bo zobaczyła go dopiero, gdy wychodził. Naciskana dodała, że ostatnia wizyta tego osobnika wypadła pod koniec miesiąca.

– Sądzę, że mógłby być szpiegiem – dodała ku uciesze przesłu­chujących.

Agent FBI bierze to za dobrą monetę i podejmuje ryzyko. Wie, że w sąsiednim pomieszczeniu J. Sterling Adams i George Allen przesłuchują Niemca, Ottona Kuehna, internowanego w ośrodku Służby Imigracyjnej USA w Honolulu. Grillują go już drugi dzień z rzędu. Jak dotąd nie przyznaje się ani do szpiegowania dla Japończyków, ani dla kogokolwiek.Tillman przeprasza i idzie naradzić się z szefem. Nadzorujący śledztwa Shivers węszy krew, zatem udaje się z podwładnym do po­koju przesłuchań. Podany przez Doue skromny rysopis dziwnego mężczyzny pasuje do Kuehna. Jeśli kobieta go rozpozna, być może ten przestanie iść w zaparte. – Chcę wiedzieć, czy może mi pani oddać przysługę – zwraca się Shivers do byłej recepcjonistki. – Czy zechce się pani przyjrzeć pew­nemu człowiekowi i powiedzieć, czy kiedykolwiek go widziała? Jest za tymi drzwiami, w towarzystwie agentów. Jest zdenerwowana, ale wyraża zgodę. Zabierają ją do pomiesz­czenia stenografów i sadzają za biurkiem. Do pokoju wchodzą agen­ci i rozmową odwracają uwagę Kuehna. Doue reaguje natychmiast, chwyta leżący obok arkusz kalki i przesłania nim twarz, żeby nie zostać rozpoznana.

– To on – potwierdza po wyjściu mężczyzn – ten wyglądający jak żyd.

Identyfikacja Ottona Kuehna – przyznać trzeba, że mało po­chlebna, biorąc od uwagę jego nazistowskie korzenie – jako osoby, bywającej w konsulacie pozwoliła agentom FBI przycisnąć go do muru i wydobyć przyznanie się do winy. Owszem, jest autorem sygnalizacji, którą odnaleziono w biurze Kity, skąd trafiła do japoń­skiego rządu. Ale zaprzecza wysyłaniu jakichkolwiek sygnałów podczas ataków 7 grudnia. Były dlań niespodzianką, jak dla wszystkich innych.

Jeden szpieg nakryty. Pora na maglowanie Richarda Kotoshiroda i rzucenie nieco światła na rolę Morimury.

Mark Harmon jest amerykańskim aktorem i reżyserem. Nominowany do nagrody Emmy, kilka razy do nagrody Złotego Globu. Rozgłos zyskał rolą Leroya Jethro Gibbsa w serialu „Agenci NCIS”. Grał go przez 18 sezonów. Leon Carroll był oficerem w korpusie piechoty morskiej USA, następnie w jednostkach rezerwowych marines. Przez 20 lat pracował w NCIS – Kryminalnym Biurze Śledczym Marynarki. Doradzał twórcom serialu „Agenci NCIS”.

Książka Marka Harmona i Leona Carrolla „Szpiedzy w Pearl Harbor. Wojna wywiadów i nieopisana historia japońskiego ataku na amerykańską bazę na Hawajach”, przeł. Jacek Sikora, ukazała się w pierwszych dniach czerwca nakładem wydawnictwa Prześwity, Warszawa 2025

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie
Plus Minus
Michał Kwieciński: Trzy lata z Chopinem
Plus Minus
„The Alters”: Klon to za ciebie zrobi