Książka Waltera Scheidla, „Wielki zrównywacz. Przemoc i historia nierówności od epoki kamienia do XXI wieku”, przeł. Paweł Szadkowski, ukazała się w czerwcu nakładem wydawnictwa Glowbook, Sieradz 2025.
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji
Ile możemy się dowiedzieć o dynamice nierówności z historii? Moim zdaniem: bardzo dużo – ale nadal nie tyle, ile chcielibyśmy wiedzieć. Zajmijmy się pierwszą częścią odpowiedzi.
Narastające dysproporcje w rozkładzie dóbr materialnych stają się możliwe dzięki coraz intensywniejszemu rozwojowi gospodarczemu, lecz nie (zawsze) są jego bezpośrednim wynikiem. I choć realne nierówności mogły sięgnąć ekstremalnego poziomu nawet w bardzo zacofanych gospodarkach, i o ile nam wiadomo, często tak było, o tyle nominalna nierówność jest ostatecznie wynikiem rozmiaru produkcji ponad poziom egzystencji: im więcej dana gospodarka produkuje, tym więcej dóbr może trafić w ręce garstki – a przynajmniej tak wygląda to w teorii, choć już niekoniecznie w praktyce. Ta podstawowa zależność między wzrostem i nierównością wyraża się w najczystszej formie w wielkim okresie przejścia ludzkości z wędrownego do osiadłego trybu życia, co miało wielki wpływ na nierówny podział dóbr, gdyż właśnie wtedy stał się on w ogóle możliwy.
Warto tu dodać, że tej przejściowej fazy nie sposób ująć w wymiarze teorii Kuznetsa: nie możemy zastosować dwusektorowego modelu okresowych wzrostów nierówności, chyba że dopuścimy do myśli obraz społeczeństwa składającego się częściowo z wędrowców, a częściowo z rolników. Co istotniejsze, zwrot ku osiadłemu trybowi życia nie był gwarancją większych równości społecznych. Stałe osadnictwo, rolnictwo i rozwój dóbr dziedzicznych po prostu roznieciły potencjalne i faktyczne nierówności, nie zapewniając równocześnie żadnych mechanizmów ich łagodzenia bez uciekania się do rozlewu krwi.