Obecnie matematycy to chyba najniebezpieczniejsi ludzie na planecie” – mówi agentka wywiadu USA Taylah Sanders (Quintessa Swindell), tłumacząc, dlaczego inwigiluje kilkoro z nich. Wśród śledzonych jest Edward Brooks (Leo Woodall), student Cambridge zajmujący się liczbami pierwszymi. To geniusz, który nie korzysta z komputerów, gdyż – jak twierdzi – są zbyt wolne. Wystarczą mu notes i długopis.
Jako że w jego analogowej rzeczywistości nie ma miejsca na zagrożenia składające się z samych zer i jedynek, Edward nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że to, nad czym pracuje, może wywrócić świat. Jeśli rozwiąże pewne zadanie, stworzy klucz umożliwiający otwarcie każdego cyfrowego zamka, jaki istnieje. A to oznacza chaos. Nic dziwnego, że źli ludzie chcą położyć swe łapska na kalkulacjach Brooksa, a on staje się ofiarą globalnego spisku i tytułowym obiektem zainteresowania.
Czytaj więcej
„Drobiazgi takie jak te” to adaptacja prozy Claire Keegan opowiadająca o wielkiej krzywdzie i tra...
Abstrahując od wiarygodności, podzielony na osiem odcinków serial Steve’a Thompsona ogląda się dobrze. Owszem, pojawiają się tu zarówno dłużyzny, jak i rozwiązania na wskroś absurdalne, a punktów zwrotnych jest co najmniej kilka (i za dużo), ale ostatecznie „Cel numer jeden” to rozrywka niemal tak czysta jak sama królowa nauk.
Podejmowane przez twórcę problemy są aktualne (skojarzenia z rozwojem AI nasuwają się same), a dylematy bohaterów mają odpowiedni ciężar, podbijany przez nawiązania do Oppenheimera i jego bomby atomowej. Słychać tu echa „Buntownika z wyboru” (1997), „Tożsamości Bourne’a” (2002) oraz „Kodu da Vinci” (2006). W sam raz na kilka wieczorów.