Już początek zmienionego kodeksu pracy, do którego dotarła „Rzeczpospolita", wskazuje, że szykuje się rewolucja. Praca zarobkowa będzie się mogła odbywać jedynie na etacie lub w formie samozatrudnienia. Kodeks nie przesądza jednak, że samozatrudniony musi prowadzić działalność gospodarczą. Nie zakazuje też okazjonalnego zarobkowania poza zatrudnieniem pracowniczym.
Kto jest w firmie, ten ma etat
Nie oznacza to jeszcze, że po zmianach zniknie ponad milion zleceniobiorców, którzy funkcjonują obecnie na rynku pracy. Kodeks zawiera regulacje, które nakazują domniemywać, że jeśli ktoś osobiście wykonuje pracę w strukturach pracodawcy, to jest pracownikiem. W niektórych przypadkach projekt wskazuje jednak, kto nie musi być zatrudnionym, choć stale świadczy pracę. Jeśli praca polega na przekazywaniu wiedzy specjalistycznej lub na wykorzystaniu unikalnych narzędzi albo rozwiązań dotyczących pracy, wówczas w rachubę będzie wchodziło także samozatrudnienie.
Wbrew obawom niektórych ekspertów nie wykluczy to możliwości dorabiania przez pracowników po godzinach pracy bez konieczności zatrudnienia na etacie czy założenia własnej działalności. Nowy kodeks pracy jest już bowiem skorelowany z prawem przedsiębiorców, czyli przepisami, które już niebawem mają zastąpić dotychczasową ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. W myśl tych przepisów działalność dająca przychód do wysokości połowy minimalnego wynagrodzenia nie będzie nawet musiała być rejestrowana i nie trzeba będzie od tego płacić żadnych składek ZUS.
Samozatrudniony będzie mógł się domagać ustalenia przed sądem, że jest zatrudniony na etacie, a nie na kontrakcie. Przepisy znacznie jednak ograniczają jego roszczenia. Będzie mógł żądać uznania go za etatowego pracownika tylko za okres ostatnich 12 miesięcy. Jeśli w tym czasie wypracował nadgodziny, będzie mógł się starać o wypłatę dodatku w wysokości 25 proc. wynagrodzenia, czyli znacznie mniej od dodatków należnych pracownikowi za nadgodziny, które normalnie wynoszą 50 proc. wynagrodzenia, a w niedziele i święta 100 proc. zwykłej stawki godzinowej.
– To najistotniejsza zmiana przewidziana w nowych przepisach, bardzo korzystna dla przedsiębiorców – komentuje dr Marcin Wujczyk, radca prawny, partner w kancelarii Baran, Książek, Bigaj & Wujczyk. – Ograniczenie roszczeń samozatrudnionych przeniesie na nich obowiązek dbania o swoje interesy i zdejmie z pracodawców część odpowiedzialności, jaką ponoszą pod rządami obecnie obowiązujących przepisów.