Kluczowym efektem zmian będzie – jak podkreślają ich krytycy – pogorszenie płacowej konkurencyjności m.in. polskich przewoźników w UE, co wedle władz Polski i paru innych krajów z Europy Środkowo-Wschodniej jest ciosem we wspólny unijny rynek. Natomiast szczególnie we Francji dotychczasowe zasady były krytykowane jako „dumping socjalny", czyli nieuczciwa konkurencja płacowa ze strony pracowników z młodszej części UE. Bułgarzy nazywają zmiany „reformą Macrona", ponieważ prezydent Francji już w swej kampanii wyborczej z 2017 r. obiecywał walkę z „dumpingiem", czyli – innymi słowy – wsparcie dla francuskich przewoźników skarżących się m.in. na polską konkurencję. Polska jest największym graczem na rynku przewozów drogowych w UE.
Kontrowersyjne nowości
Uzgodniona dziś reforma i tak jest łagodniejsza od wielu pomysłów pojawiających się w ciągu ostatnich dwóch lat w Parlamencie Europejskim i Radzie UE. Najbardziej zażarte spory dotyczyły tego, jak długo polscy kierowcy mogą pracować za granicą jako pracownicy delegowani, czyli niepodlegający lokalnym – przykładowo francuskim – zasadom wynagradzania i oskładkowania na ubezpieczenia społeczne, co podwyższa koszty polskich przewoźników (choć zarazem może być korzystne dla samych kierowców). Ponadto, przewoźnicy obawiają się dodatkowych obciążeń związanych ze szczegółowym wypełnianiem dokumentów na potrzeby nowych przepisów.
Czytaj także: Przejazd bez zróżnicowanych kryteriów
Reforma oszczędziła przewoźników w przewozach dwustronnych (np. Polska-Niemcy-Polska) oraz tranzytowych (przy przejazdach Polska-Francja kierowcy w Niemczech będą traktowani jako delegowani, czyli na polskich płacach). Tyle, że polscy przewoźnicy zarabiają najwięcej na kabotażu (polska ciężarówka wożąca towary wewnątrz Niemiec, czyli np. Berlin-Monachium, Monachium-Hamburg). Według nowych zasad np. polskim kierowcom pozostawiono prawo do trzech przewozów kabotażowych w ciągu tygodnia, ale potem – to nowość – będą zmuszeni do aż czterech dni karencji bez wykonywania kolejnych przewozów. Choć początkowo Belgia parła do reformy zasad delegowania w UE, po ostatnich analizach kosztów nawet rząd belgijski zaczął obawiać się wpływu takiej karencji na własny rynek przewozów drogowych.
Druga z najbardziej kontrowersyjnych nowości to wymóg, by ciężarówka co najmniej raz na osiem tygodni (przewoźnicy zwykle podmieniają kierowców podczas tak długich ekspedycji) wracała zza granicy do kraju rejestracji firmy przewozowej. Polscy przewoźnicy straszą, że doprowadzi to do kosztownych „pustych przejazdów". Jednak m.in. dla Francuzów ten wymóg to forma nacisku, by działalność przewoźników rejestrować w krajach, gdzie dokonują najwięcej przejazdów. Tyle, że dla Bułgarów czy Polaków to podwyższenie kosztów.