Od prawie dwóch lat inspektorzy pracy w trakcie pierwszej kontroli w firmie co do zasady mają nie stosować kar, ale dać przedsiębiorcy szansę na zlikwidowanie uchybień. Z założenia takie rozwiązanie miało dotyczyć najmniejszych firm, których nie stać na zatrudnienie np. specjalistów od BHP czy prawników.
Tymczasem takie łagodniejsze kontrole dotyczyły w wielu przypadkach równie większych podmiotów. Potrzebę przygotowania zmian w tym zakresie zapowiedziała Bożena Borys-Szopa, poseł PiS, i była główna inspektor pracy. W czasie zeszłotygodniowego posiedzenia sejmowej Komisji Kontroli Państwowej zapowiedziała inicjatywę w tym zakresie. Zwróciła się także do inspektorów o opracowanie raportu z pierwszych kontroli średnich firm, czyli zatrudniających od 50 do 249 pracowników.
Z najnowszego raportu Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wynika, że obecnie jest w Polsce 15,5 tys. takich firm. Wytwarzają około 20 proc. polskiego PKB.
Dużo nieprawidłowości
Deklaracja wprowadzenia zmian w przepisach padła po prezentacji raportu PIP zawierającego wyniki kontroli na nowych zasadach w mikro-, małych i średnich firmach. Nowe podejście zostało wdrożone na początku 2016 r., gdy ówczesny główny inspektor pracy zaproponował, aby pierwsza wizyta inspektora pracy miała audytowo-doradczy charakter. Z zaleceń dla kontrolerów wynika, że w takiej sytuacji powinni wskazać uchybienia i dać takiemu przedsiębiorcy czas na doprowadzenie warunków pracy do zgodnych z przepisami. Nakładanie kar jest wtedy możliwe tylko w wyjątkowych przypadkach, gdy w czasie kontroli inspektor wykryje sytuację bezpośredniego zagrożenia życia pracowników, przypadki nagminnego niewypłacania wynagrodzeń lub zatrudniania pracowników na czarno.
Ze statystyk PIP wynika, że spośród ponad 10 tys. pierwszych kontroli przy każdej niemal wizycie inspektora stwierdzano różnego rodzaju nieprawidłowości.