Przedsiębiorcy świadczący usługi transportowe muszą spełniać wymóg dobrej reputacji. Bez niego nie mogą prowadzić działalności. Od jutra za sprawą nowelizacji ustawy o transporcie drogowym dobrą reputację będzie można utracić już za dwa naruszenia prawa. Decydować o tym będzie Inspekcja Transportu Drogowego, gdy przedsiębiorca m.in. nadmiernie obciąży ciężarówki albo nie będzie w nich tachografu czy ogranicznika prędkości. Także – gdy łamane będą przepisy o czasie pracy kierowców.
– Nowych przepisów powinni się bać ci przedsiębiorcy, którzy często łamią prawo. Pozostali mogą być spokojni, nawet jeśli zdarzy im się popełnić wykroczenie – ocenia Tom Rollauer z zespołu prawnego Transtica. Dodaje, że Inspekcja Transportu Drogowego tak naprawdę istnieje dzięki temu, że przedsiębiorcy wykonują usługi przewozowe. Dlatego – zdaniem prawnika – inspekcja nie ma interesu w tym, by często wydawać decyzje, które spowodują zaprzestanie wykonywania działalności transportowej.
Utrata dobrej reputacji nie będzie groziła za każde złamanie prawa transportowego. Katalog naruszeń jest ograniczony do najpoważniejszych. W praktyce może jednak nie być wcale trudno o ich popełnienie.
Oprócz braku tachografu czy zdjęcia ogranicznika prędkości powodem wszczęcia postępowania administracyjnego, które może zakończyć się utratą dobrej reputacji, będzie także kierowanie pojazdem bez ważnego certyfikatu stwierdzającego zdatność do ruchu drogowego. Tak samo – gdy w samochodzie bądź autobusie zostaną ujawnione usterki techniczne, np. niesprawny układ hamulcowy, albo okaże się, że kierowca ma nieważne prawo jazdy.
Mariusz Miąsko z kancelarii prawnej Viggen zwraca uwagę, że na wiele naruszeń przedsiębiorca nie ma nawet wpływu. Zdaniem eksperta większym problemem jest jednak to, że gdy firma popełniła i została ukarana za dwa wykroczenia, każde następne uruchomi odrębne postępowanie administracyjne, które może oznaczać koniec działalności transportowej.