Od firmy wykonującej szczególnie trudne prace można wymagać, aby niezwłocznie zawiadamiała inwestora o nierozpoznanych wcześniej komplikacjach. Brak takiego zawiadomienia może oznaczać zaniedbanie, a więc i wypłatę odszkodowania.
To wnioski z najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Kwestia ta wynikła w sprawie będącej pokłosiem, jaka zdarzyła się 8 grudnia 2007 r. pod Kędzierzynem-Koźlem, kiedy po zderzeniu dwóch pociągów towarowych z cystern wyciekło ponad 40 ton etylobenzenu, zanieczyszczając kolejowy grunt.
Polskie Koleje Państwowe zleciły prace odkażające spółce D. z Kielc na podstawie projektu wykonanego przez firmę specjalizującą się w pracach ekologicznych. Prace miały polegać na wdmuchiwaniu w grunt powietrza. Wojewoda opolski wydał zgodę na taką metodę, ale okazała się nieskuteczna. Jak ustalili biegli, skażenie było znacznie wyższe, niż przypuszczano, a na dodatek na teren PKP spływała skażona woda z sąsiednich, także skażonych gruntów.
Po pewnym czasie PKP zaangażowały do tych prac jako tzw. wykonawcę zastępczego inną firmę, posługującą się nową metodą. Od pierwotnego wykonawcy PKP domagały się zrekompensowania 225 tys. zł, które zapłaciły nowej firmie. Sąd Okręgowy w Gliwicach oddalił żądanie, uznając, że pozwana wykonywała roboty prawidłowo, w każdym razie zgodnie z projektem, i nie było podstaw do angażowania wykonawcy zastępczego. Sąd Apelacyjny w Katowicach uznał jednak, że jako profesjonalista w branży pozwana odpowiada za zastosowanie metody, która okazała się nieskuteczna.