Francuska adwokatka Béatrice Weiss-Gout mówiła o stosowaniu unijnych regulacji we Francji i podała przykład na istnienie swego rodzaju konkurencji między systemami i sądami rozwodowymi. O tym, czy dla rozwodu jej klientów zastosować prawo francuskie czy anglosaskie, zadecydowały godziny: który z dwóch pozwów – złożony w Londynie czy w Paryżu, miał wcześniejszy stempel.
Rozwody to oczywiście pieniądze dla adwokatów: w Polsce od 2 tys. zł w mieście powiatowym do ponoć nawet 50 tys. zł przy rozwodzie znanych czy bogatych par.
Ale też dla rozwodzących się. W Niemczech małżonka dostaje określony procent dochodów męża, logiczne więc, że prawnik doradzi Angielce związanej z Niemcem rozwód w Niemczech, a nie na Wyspach, gdzie sąd waży alimenty.
[srodtytul]Najgorzej z dziećmi[/srodtytul]
– Jeśli nawet porady prawników nie zmniejszą liczby rozwodów, to przynajmniej mogą zmniejszyć cierpienia i stres dzieci – napisała do ponad 300 uczestników konferencji prezydentowa Maria Kaczyńska, która objęła nad nią patronat honorowy. – To one pierwsze padają ofiarą rozwodów, stają się kartą przetargową rodziców.
O praktyce polskich sądów (w szczególności stosowaniu konwencji haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę) mówiła adwokatka Ewa Milewska-Celińska. Zauważa niestety przedłużanie się postępowań. Skutkuje to potem argumentem: dziecko już się zżyło z rodzicem, który je wbrew prawu przetrzymuje. W polskich warunkach dziecko zwykle jest z matką, w sądach rodzinnych są też zwykle kobiety i to działa na korzyść matek, a niekoniecznie dzieci, nie mówiąc o ojcach. Przy rozwodach „międzynarodowych” pokutuje zaś stanowisko: brońmy polskich rodziców. A przecież dobro drugiego rodzica też się liczy. Mała pociecha, że podobnie postępują często obce sądy.