We wtorek Trybunał Praw Człowieka w sprawie byłego radnego z Tarnowa Marka C. uznanego przez polskie sądy karne za winnego zniesławienie dziennikarza miejscowej telewizji „S.Tar TV", nie dopatrzył się naruszenia (art. 10) Konwencji Praw Człowieka. Trzech z siedmiu sędziów zgłosiło zdania odrębne.
Do zniesławienia doszło, jak uznały polskie sądy, podczas manifestacji zorganizowanej przez radnego a filmowanej przez owego dziennikarza, kiedy radny publicznie nazwał go manipulantem i kolaborantem oraz zachęcał do jego przegonienia. Dziennikarz złożył prywatny akt oskarżenia przeciwko radnemu, a sprawa karna zakończyła się uznaniem radnego za winnego i nakazem zapłaty 500 zł nawiązki, cw konsekwencji radny stracił mandat. W skardze do ETPC podniósł on, że jego wypowiedzi miały charakter opinii, i mieściła się w zakresie dopuszczalnej krytyki.
Trybunał skargi nie uwzględnił. W uzasadnieniu wyroku wskazał, że skarżący może czuć się pokrzywdzony działaniami telewizji kablowej, która nie zawsze rzetelnie informowała o jego działaniach, ale frustrację tę przenosi on na dziennikarza, który nie odpowiadał za politykę redakcyjną stacji. Polskie sądy prawidłowo zanalizowały materiał dowodowy, a słowa „manipulacja" czy „kolaboracja, których użył radny, ze względów historycznych mają zdecydowanie negatywne odniesienia, mogły więc znacząco dotknąć dziennikarza i negatywnie wpłynąć na jego rolę zawodową. Stawiając więc na szali z jednej strony prawo do ochrony reputacji dziennikarza, z drugiej prawo do krytyki polityka, uznać należy, że stosunkowo niewielka grzywna była uzasadniona, tym bardziej, że chodziło o prywatny akt oskarżenia.
Trzech sędziów złożyło zdania odrębne. Podkreślili oni oryginalność sprawy: w tym wypadku to dziennikarz oskarżył z art. 212 Kk. polityka. Dziennikarz jest poniekąd osobą publiczną i powinien podlegać mniejszej ochronie oraz godzić się z szerszą krytyką, ubrać się w „grubszą skórę". Ma on możliwość odpowiedzieć publicznie na zarzuty polityka, więc nie tym bardziej nie powinien był wkraczać na drogę sądową o zniesławienie.
— To i dobry i zły wyrok — komentuje Dominika Bychawska-Siniarska, dyrektorka „Obserwatorium wolności mediów w Polsce" Fundacji Helsińskiej. — Z jednej strony wskazuje na rolę dziennikarza i obowiązek jego ochrony, z drugiej z kolei odchodzi o już niemal ugruntowanego orzecznictwa w sprawach z 212 kk., że sam proces i konsekwencje karne są tak dolegliwe, że nie mogą być dopuszczalne w społeczeństwie demokratycznym. Cieszą więc te zdania odrębne.