Zanim Robert B. usłyszał prawomocny wyrok dożywocia, spędził w areszcie tymczasowym aż 12 lat. Zbigniew G., oskarżony o zabójstwo, czekał na uniewinnienie za kratami trzy lata. Podsądna Maria T., oskarżona o korupcję, spędziła w areszcie dwa lata i taki sam też usłyszała wyrok. Już nie ilość, ale długość stosowania aresztów jest teraz w Polsce problemem – mówi „Rz" Łukasz Zagórny z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Siedzą na wyrost
– Nazywanie aresztu tymczasowym, kiedy ludzie siedzą w nim po kilka lat w oczekiwaniu na wyrok, to pomyłka – dodaje adwokat Mariusz Paplaczyk. Wzięli to pod uwagę senatorowie i mając na uwadze kilka wyroków Trybunału Konstytucyjnego, proponują zmiany w procedurze karnej. Projekt trafił właśnie do Sejmu.
Autorzy nowelizacji proponują jedną, ale bardzo ważną zmianę. Chcą uzupełnić i doprecyzować art. 263 procedury karnej. Proponują zapisać, że gdy zachodzi potrzeba stosowania tymczasowego aresztowania po wydaniu pierwszego wyroku przez sąd pierwszej instancji, każdorazowe jego przedłużenie może następować na czas nie dłuższy niż sześć miesięcy. Przedłużenia aresztu na dłużej niż pięć lat od wydania pierwszego orzeczenia o stosowaniu tego środka, może dokonać jedynie sąd apelacyjny. Z wnioskiem zwrócić się musi sąd, który orzeka w konkretnej sprawie. Do takiego przedłużenia może dojść tylko wówczas, gdy oskarżony swoim zachowaniem nie przedłużał postępowania. Poprawione przepisy mają wejść w życie dwa tygodnie po ogłoszeniu.
– To bardzo dobry kierunek – ocenia adwokat mec. Paplaczyk. Mówi, że sędziowie z dużym doświadczeniem potrafią właściwie ocenić, na ile dalsze stosowanie środka jest konieczne.
Prokurator Mariusz Adamczyk nie ukrywa, że jeśli to sąd apelacyjny będzie oceniał wnioski, sędziowie będą ostrożniej je zgłaszać.