Dając pieniądze, odbierasz dzieciństwo. Nie pomagasz, pomagaj mądrze. Stop żebractwu. Nie dawaj na ulicy. To hasła z zaledwie kilku akcji informacyjnych prowadzonych w dużych miastach. To właśnie oblegane przez turystów metropolie przyciągają wiosną i latem żebrzących.
– Jedyną możliwością ukrócenia tego procederu jest uświadamianie mieszkańcom i turystom, że dawanie pieniędzy na ulicy nie rozwiązuje problemów proszących. Dlatego nasze akcje prowadzimy już dziesięć lat – mówi Marta Chechelska, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie.
Trudno ukarać żebraka
Walkę z żebractwem utrudnia fakt, że nie zawsze jest ono wykroczeniem. Można ukarać proszącego, gdy żebrze oszukańczo, czyli wprowadza w błąd osobę, od której chce otrzymać ofiarę. Udaje na przykład niepełnosprawnego lub chorego. Karane jest również żebractwo natarczywe. Natarczywość to zaczepianie przechodniów czy uniemożliwianie im przejścia. Pod tym pojęciem mieści się również kierowanie wulgaryzmów pod adresem tych, którzy nie dali jałmużny. Z nasiloną formą natarczywości mieli w zeszłym roku do czynienia goście warszawskich restauracji, którym żebrzący pluli do talerza, gdy odmówili kilku złotych. Zdarzało się też, że nieproszony gość atakował wyganiającą go obsługę.
Zarówno w żebraniu natarczywym, jak i oszukańczym nie ma znaczenia, czy sprawca wykroczenia z art. 58 § 2 kodeksu wykroczeń miał środki na utrzymanie, czy też nie był zdolny do podjęcia pracy. Zostanie ukarany przez policję.
– Kodeks wykroczeń mówi natomiast wyraźnie w paragrafie pierwszym art. 58, że kto mając środki egzystencji lub będąc zdolnym do pracy, żebrze w miejscu publicznym, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny albo karze nagany. To, czy ma środki utrzymania, jest jednak trudne do zweryfikowania – wyjaśnia Marta Chechelska.