Chodzi o zaostrzony 1 stycznia 2012 r. art. 25 § 2 kodeksu wykroczeń, który reguluje orzekanie zastępczej kary aresztu w zamian za grzywnę w razie bezskuteczności jej egzekucji.
Zaostrzenie polegało na tym, że wcześniej sąd mógł dokonać zamiany, a teraz ma obowiązek ją zarządzić, na dodatek niezależnie od wysokości grzywny (wcześniej ów rygor dotyczył grzywien powyżej 500 zł). Dotyczy to sytuacji, kiedy zamiana grzywny na pracę społecznie użyteczną jest niemożliwa lub niecelowa lub gdy ukarany nie wyraża zgody na taką zamianę.
Przepisy te zaskarżył prokurator generalny, zarzucając, że nie pozwalają one sądowi na orzeczenie sprawiedliwej kary zastępczej, odpowiadającej okolicznościom czynu i właściwościom osobistym sprawcy.
Z kolei występujący w jego imieniu prokurator Wojciech Sadrakuła mówił przed Trybunałem Konstytucyjnym, że prokurator generalny nie kwestionuje prawa do zamiany nieuiszczonej grzywny na areszt, ale sąd w tej procedurze sprowadzony jest do roli notariusza, musi niejako automatycznie wykonywać przepis. Tymczasem wiele z tych grzywien to mandaty i ukarani w ogóle sądu nie widzieli, a trafiają do zakładu karnego.
Według danych, jakie Trybunał Konstytucyjny uzyskał w więziennictwie, ok. 300 osób odsiaduje taką karę, ale jeśli się zważy, że areszt zastępczy nie może przekraczać 30 dni, oznacza to, że rocznie przewija się przez więzienia co najmniej kilka tysięcy osób. Wśród nich są takie jak opisywany niedawno chory na schizofrenię mężczyzna, który trafił do więzienia na Pomorzu, gdyż nie uregulował 100 zł grzywny za kradzież wafelka za 99 groszy.