Ułaskawienie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – zarówno to sprzed kilku lat, jak i kilku dni – budzi wątpliwości wśród wielu prawników. Niedawno opinię publiczną obiegła też wiadomość o rzekomym ułaskawieniu prawicowych publicystów: Magdaleny Ogórek i Rafała Ziemkiewicza, którzy zapłacić mieli po 10 tysięcy złotych grzywny za zniesławienie aktywistki Elżbiety Podleśnej.
W przeszłości ogromne kontrowersje wzbudziły informacje, jakoby prezydent przysługującą mu prerogatywę zastosował w sprawie skazanego za molestowanie córki. W tym przypadku o pomoc, czyli uchylenie zakazu zbliżania się – jak wyjaśniał we wpisie w mediach społecznościowych Andrzej Duda – miała wnieść sama pokrzywdzona i jej matka, mieszkające ze skazanym w jednym domu.
Rejestr ułaskawionych: zawsze powód, czasem nazwisko
Zdaniem ekspertów takie sytuacje pokazują, że procedura ułaskawienia powinna zostać maksymalnie odpolityczniona i – w miarę możliwości – ujawniona. W przeciwnym razie poszczególne decyzje głowy państwa w tym obszarze zawsze będą budziły niezrozumienie.
Zdaniem Szymona Osowskiego, prezesa zarządu stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog, „bezwzględnie jawne powinny być imiona i nazwiska osób, co do których prezydent RP zastosował prawo łaski”.
- Nie wyobrażam sobie, aby darowanie kary komukolwiek odbyło się w skrytości. Taka informacja jest ważna ze względu na społeczny wymiar darowania kary – to szczególna sytuacja w demokratycznym państwie prawa – podkreśla. Zastrzega, że zasada jawności nie podważa uprawnień głowy państwa w tym zakresie, ale stosowanie przez nią prerogatyw podlega społecznej i politycznej ocenie. A darowanie kary – ze względu na swój charakter – musi być poddane społecznej kontroli.