– Diabeł tkwi w szczegółach – mówi „Rz” prokurator Cezary Kiszka. – Dziś nie ma w zasadzie żadnego systemu motywacji i to też nie jest dobre.– W jakiś sposób trzeba promować najlepszych i najskuteczniejszych – twierdzi prokurator Jakub Chęcina.
Uważa jednak, że zanim jakikolwiek schemat się wprowadzi, trzeba go dobrze przemyśleć. – Na podstawie propozycji, o której dziś słyszę, trudno byłoby np. ustalić wynagrodzenie prokuratorów, którzy nie prowadzą postępowań przygotowawczych, nie oskarżają i w związku z tym nie chodzą do sądu – zwraca uwagę. – Wynagrodzenia wizytatorów czy nadzorujących postępowania przygotowawcze miałyby być przez to niższe?
[srodtytul]Wystarczyłaby nagroda[/srodtytul]
To niejedyna wątpliwość, jaką budzi ministerialny pomysł. – Sprawa sprawie nierówna – dodaje prokurator Krzysztof Dratwa. – Są takie, w których sprawca jest zatrzymany i przyznaje się do winy. Bywają też sprawy, które po kilku latach ciężkiej pracy i przeprowadzeniu wielu dowodów kończą się umorzeniem. Jak w takim wypadku sprawiedliwie nagradzać prokuratorów? – pyta prokurator Dratwa.
Pojawia się jeszcze jeden problem: Czy nie dojdzie do wybiórczego przydzielania spraw lepszych i gorszych, pewnych i mniej pewnych? I czy w związku z tym pomiędzy prokuratorami nie dojdzie na tym tle do konfliktów?Starsi prokuratorzy pamiętają czasy, kiedy za sprawę zakończoną aktem oskarżenia można było liczyć na nagrodę (niekiedy nawet całkiem dużą). – Tak było w latach 90. – wspomina Krzysztof Nieśpiał, wówczas prokurator, dziś adwokat. – Za zakończenie aktem oskarżenia dużej sprawy kryminalnej dostaliśmy z kolegą po 10 tys. zł.
Nagrody jednak to rzecz incydentalna i nie wiadomo, na jakim etapie postępowania je przyznawać: po wniesieniu aktu oskarżenia czy po skutecznym zakończeniu sprawy?