Andrzej Ł. od 2004 r. miał status świadka koronnego w związku ze śledztwem prowadzonym przez gorzowską prokuraturę w sprawie kradzieży drogich samochodów. Wcześniej był sześciokrotnie karany i przebywał w różnych zakładach karnych.
2 marca 2008 r. Sąd Rejonowy w Białymstoku aresztował go tymczasowo w związku z podejrzeniem popełnienia 18 kradzieży z włamaniem do samochodów i oszustw. Postępowanie przygotowawcze w tej sprawie nie miało związku ze śledztwem gorzowskiej prokuratury. Sąd jednak na prośbę funkcjonariuszy zarządu ochrony świadków koronnych w nakazie przyjęcia do aresztu śledczego polecił izolować go od wszystkich innych osadzonych.
Dyrektor aresztu śledczego w Białymstoku – jak przekonywał w procesie – nie wiedząc o statusie świadka koronnego, nakazał umieścić go w pojedynczej celi dla więźniów niebezpiecznych. Cela monitorowana była jedynie za pomocą kamery z możliwością obserwowania podczerwienią, przy czym monitoring nie obejmował wyodrębnionego kącika sanitarnego. To tam w nocy z 20 na 21 kwietnia 2008 r. Andrzej Ł. powiesił się na pasku od torby.s
Marny monitoring
Prokuratura o niedopełnienie obowiązków służbowych oskarżyła oddziałowego Dariusza B., zarzucając mu zaniedbania w zakresie kontroli i obserwowania przez system monitoringowy i wizjer zachowania osadzonego (nie dostrzegł, że przez 12 godzin nie było go w łóżku). Sąd prawomocnie uniewinnił funkcjonariusza, uznając, że nie miał możliwości zapobiec samobójstwu.
W postępowaniu cywilnym córka i matka Andrzeja Ł. zażądały od Skarbu Państwa reprezentowanego przez AŚ w Białymstoku odszkodowania i renty za pogorszenie się ich sytuacji życiowej.