Prokuratura, która przesłuchiwała Romana Polańskiego, przekazała jego deklarację, że stawi się na jej wezwanie, podał także swe miejsca pobytu – dlatego zbędne jest występowanie o jego aresztowanie w związku z ewentualnym wnioskiem o jego ekstradycję. Jak pan ocenia tę argumentację?
To bardzo liberalne potraktowanie Polańskiego. Musimy sobie wyjaśnić fundamentalne kwestie: art. 55 polskiej konstytucji wyraźnie zakazuje ekstradycji obywateli polskich. Został on jednak zmieniony w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego i można pod pewnymi warunkami wydać obywatela polskiego. Polskę wiąże też umowa międzynarodowa z USA, która wyraźnie przewiduje ekstradycję obywatela jednej z jej stron. Padają także argumenty, że przestępstwo się według polskich przepisów przedawniło, ale owa umowa mówi o przedawnieniu prawa państwa wzywającego, w tym wypadku USA. Polskie prawo nie ma więc tu nic do rzeczy.
Kancelaria Prezydenta dementuje, aby były prowadzone zakulisowe rozmowy gwarantujące Polańskiemu wolność na terenie Polski. ?Czy pan wierzy w te zdementowane informacje, ?że tej rangi osoba ryzykowałaby zatrzymanie bez gwarancji?
Niech pan nie wymaga ode mnie takiej odpowiedzi, gdyż nie mam takich informacji. Wydaje mi się jednak, że jakieś uzgodnienia musiały nastąpić. Wiadomo, że Polańskiemu nie chce się iść do kryminału, zresztą komu się chce.
Czy ta sprawa to tylko aspekty prawne?
Mają rację ci, którzy mówią, że sprawa ma dwa aspekty: prawny, dla mnie jednoznaczny: jest gość skazany, jest umowa Polska–USA, jest wniosek o zatrzymanie, więc koniec, kropka. I aspekt polityczny: Polański jest dla nas niesłychanie ważny, to rodak, którym możemy się w świecie pochwalić. Padają wreszcie argumenty natury humanitarnej, że po tylu latach, że może Amerykanie są zbyt sztywni, a my patrzymy trochę inaczej na ich prawo... Z mojego punktu widzenia, jest umowa ?– powinna być wykonana.