Mandat 50 zł i obowiązkowe odstawienie na policyjny parking – taka kara czeka dziś polskiego kierowcę, który jadąc samochodem, nie ma przy sobie (papierowego) OC. – To zbyt dolegliwa kara – uznali posłowie i chcą być łaskawsi dla zapominalskich. W tym celu muszą jednak poprawić kodeks drogowy (prawo o ruchu drogowym). Propozycje przygotowała sejmowa komisja nadzwyczajna „Przyjazne państwo" (projekt właśnie trafił do Sejmu).
Dziś sprawa jest jasna. Art. 130a kodeksu drogowego wśród powodów, dla których auto jest usuwane z drogi (co oznacza, że trafia na policyjny parking, za który kierowca dodatkowo musi zapłacić), wymienia „nieokazanie przez kierującego dokumentu stwierdzającego zawarcie umowy obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadacza pojazdu lub stwierdzającego opłacenie składki tego ubezpieczenia". Posłowie chcą właśnie ten punkt wykreślić.
– Często kierowcy zapominają zabrać ze sobą dowód zawarcia ubezpieczenia, co naraża ich nie tylko na wydatki, ale także na kłopoty – twierdzą pomysłodawcy. I argumentują, że policjanci mają telefony i komputery z dostępem do Internetu, mogą więc sprawdzić, czy umowa OC została faktycznie zawarta. „Zostawiłam w innej torebce" – to podobno najczęstsze wyjaśnienie pań, panowie zaś na ogół tłumaczą się zmianą marynarki.
Chociaż dla policjantów nie jest to takie proste jak dla posłów, pomysł popierają. – Dziś polski kierowca jest traktowany gorzej niż unijny. Kierowcom z UE nie sprawdza się takich dokumentów. Polskim – tak – wyjaśnia Mariusz Wasiak z Komendy Głównej Policji.
W praktyce może się jednak okazać, że sprawdzenie informacji o ubezpieczeniu nie jest tak łatwe, jak mogłoby się to wydawać. Policja wprawdzie ma dostęp do bogatej bazy danych o kierowcach i pojazdach, ale jej dzisiejsze terminale nie pozwalają na uzyskanie informacji o ubezpieczeniu (mimo że te do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców trafiają).