Wykładowcy łamią prawa autorskie studentów

Wykładowcy przywłaszczają sobie prace studentów. Ani szkoła, ani promotor nie mają takiego prawa. Nowe przepisy będą chronić interes uczących się

Publikacja: 05.08.2011 05:00

Wykładowcy łamią prawa autorskie studentów

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

– Często słyszymy, że pracownik uczelni w swoich artykułach czy książkach wykorzystuje prace studentów, np. zaliczeniowe, magisterskie, licencjackie, bez podawania autora – mówi Dominika Kita, przewodnicząca Parlamentu Studentów RP.

Sami studenci nie chcą wskazywać, kto tak postępuje. – Boją się zadrzeć z profesorem – wyjaśnia Marek Wroński, który w Forum Akademickim od dziewięciu lat demaskuje plagiaty na polskich uczelniach. Rok temu odkrył, że prof. Grażyna Bartkowiak w swojej książce umieściła 42 strony z pracy magisterskiej, której była promotorem.

 

Na forach internetowych można znaleźć dziesiątki takich przykładów. – Z naszych doświadczeń wynika, że w pracach naukowych często są wykorzystywane fragmenty prac studenta bez jego zgody oraz bez informacji, że to on jest jej autorem – mówi Przemysław Lech z firmy Plagiat. pl.

Uczelnie zobowiązują też studentów do podpisywania oświadczeń o przekazaniu praw autorskich do pracy pod groźbą nieprzeprowadzenia obrony.

Przemysław Lech wskazuje, że w ten sposób uczelnie starają się zdobyć zgodę na zbyt szeroką eksploatację utworu.

– Wszystkie utwory, których autorem jest student, mogą być wykorzystane tylko za jego zgodą i nasza uczelnia respektuje tę zasadę – mówi Andrzej Charytoniuk z Politechniki Wrocławskiej. Politechnika Poznańska jednak w regulaminie studiów zapisała, że majątkowe prawo autorskie do pracy dyplomowej przysługuje szkole na podstawie ustawy o prawach autorskich, co nie chroni interesu studenta.

Złe praktyki dostrzega też resort nauki. – Aby im przeciwdziałać, został powołany zespół ds. dobrych praktyk akademickich – mówi Leszek Cieśla z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Ukrócić je ma też ostatnia nowelizacja prawa o szkolnictwie wyższym. Zobowiązuje ona wszystkie uczelnie do  stworzenia regulaminów zarządzania prawami autorskimi.

Prof. Ryszard Markiewicz, Instytut Prawa Własności Intelektualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego

Wykładowcy niekiedy przypisują sobie autorstwo lub współautorstwo np. programu komputerowego, korzystając z nieświadomości studenta. Przedsiębiorcy zaś nabywają autorskie prawa majątkowe na podstawie nieodpłatnej umowy będącej warunkiem odbycia praktyki.

Obowiązkowe regulaminy nie wyeliminują takich sytuacji, jeśli nie zmieni się świadomość prawna pracowników akademickich i studentów oraz nie zostaną przyswojone odpowiednie standardy etyczne. Dobrze jednak, że każda uczelnia uchwali zasady zarządzania własnością intelektualną. Wpłynie to na komercjalizację osiągnięć intelektualnych.

Zobacz więcej w serwisie:

– Często słyszymy, że pracownik uczelni w swoich artykułach czy książkach wykorzystuje prace studentów, np. zaliczeniowe, magisterskie, licencjackie, bez podawania autora – mówi Dominika Kita, przewodnicząca Parlamentu Studentów RP.

Sami studenci nie chcą wskazywać, kto tak postępuje. – Boją się zadrzeć z profesorem – wyjaśnia Marek Wroński, który w Forum Akademickim od dziewięciu lat demaskuje plagiaty na polskich uczelniach. Rok temu odkrył, że prof. Grażyna Bartkowiak w swojej książce umieściła 42 strony z pracy magisterskiej, której była promotorem.

Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: język polski. Odpowiedzi eksperta WSiP
Prawo rodzinne
Rozwód tam, gdzie ślub. Szybciej, bliżej domu i niedrogo
Nieruchomości
Czy dziecko może dostać grunt obciążony służebnością? Wyrok SN
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Prawo drogowe
Ważny wyrok dla kierowców i rowerzystów. Chodzi o pierwszeństwo