– Często słyszymy, że pracownik uczelni w swoich artykułach czy książkach wykorzystuje prace studentów, np. zaliczeniowe, magisterskie, licencjackie, bez podawania autora – mówi Dominika Kita, przewodnicząca Parlamentu Studentów RP.
Sami studenci nie chcą wskazywać, kto tak postępuje. – Boją się zadrzeć z profesorem – wyjaśnia Marek Wroński, który w Forum Akademickim od dziewięciu lat demaskuje plagiaty na polskich uczelniach. Rok temu odkrył, że prof. Grażyna Bartkowiak w swojej książce umieściła 42 strony z pracy magisterskiej, której była promotorem.
Na forach internetowych można znaleźć dziesiątki takich przykładów. – Z naszych doświadczeń wynika, że w pracach naukowych często są wykorzystywane fragmenty prac studenta bez jego zgody oraz bez informacji, że to on jest jej autorem – mówi Przemysław Lech z firmy Plagiat. pl.
Uczelnie zobowiązują też studentów do podpisywania oświadczeń o przekazaniu praw autorskich do pracy pod groźbą nieprzeprowadzenia obrony.