Prof. Andrzej Kidyba: decyzja o odsunięciu mnie od zajęć jest skandaliczna

Decyzja o odsunięciu mnie od prowadzenia zajęć ze studentami jest skandaliczna i bezpodstawna - tak prof. Andrzej Kidyba z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie komentuje sprawę, która miała być pokłosiem jego rzekomych niewłaściwych zachowań.

Publikacja: 23.05.2024 06:00

Prof. Andrzej Kidyba

Prof. Andrzej Kidyba

Foto: Fotorzepa, Jacek Świerczyński

Media obiegła informacja, że decyzją władz wydziału uczelni został pan odsunięty od zajęć ze studentami. Powodem miało być nieprzeprowadzenie przez pana egzaminu przedterminowego i rzekome zachowania wobec studentów, które ocenione miały zostać jako niewłaściwe. Jak odniesienie się pan do tych zarzutów?

Tego typu próby są absurdalne. Na czym to moje zachowanie miało polegać? Nie było w moim zachowaniu niczego, co mogłoby prowadzić do takich wniosków. Uważam, że decyzja o odsunięciu mnie jest skandaliczna i bezpodstawna, zaś sprawa ta jest tak naprawdę bardzo prosta. Sytuacja, o której rozmawiamy miała miejsce trzy tygodnie temu, kiedy wracałem ze szpitala z Berlina na wykład i wcześniejsze zaliczenie części materiału, które nie jest egzaminem, a wykładowca organizuje je z własnej woli. Otrzymałem informację, że jeden ze studentów trzeciego roku zamieścił w internecie wpis o tym, że jedyną drogą do zdania egzaminu przez kobiety jest „przespanie się” ze mną. Nie dociekałem, kto konkretnie to napisał. Ale to są kompletne bzdury. Poszedłem na wykład. Próbowałem rozmawiać ze studentami i uświadomić im, że o ile o mnie mogą mówić i pisać co chcą, o tyle taka wypowiedź obraża tysiące kobiet, również te siedzące na sali. Poinformowałem ich, że powinni „odciąć się” od takich wypowiedzi. Jeżeli tego nie chcą uczynić nie widzę możliwości, abym kolejnego dnia przeprowadził zaliczanie części przedmiotu. To nie był żaden egzamin, ten był zaplanowany na koniec czerwca. Ostatecznie nikt oprócz mnie się na nim nie pojawił. Później dowiedziałem się, że studenci napisali pismo do dziekana, a moje zajęcia przejął ktoś inny

Czytaj więcej

Jeden z najbardziej znanych prawników w Polsce odsunięty od zajęć ze studentami

Czyli nie zna pan oficjalnego powodu takiej decyzji?

Nie. Nikt ze mną nie rozmawiał ani nie poprosił o zajęcie stanowiska. Nigdy nie odstąpiłem od przeprowadzenia żadnego egzaminu. Tematu wpisów nie drążyłem, bo one mnie nie interesują. Choć, jak powiedziałem, są granice, których nie wolno przekraczać. Dla mnie bardziej niż opinia studenta, który nie chce się uczyć liczy się opinia tego, który studia skończył pięć lat temu i jest mi wdzięczny za to, czego go nauczyłem. Oczywiście nigdy nie nawiązałem żadnej prywatnej relacji z którąkolwiek ze studentek.

Docierały do pana wcześniej jakiekolwiek informacje o tym, jakoby studenci w mediach społecznościowych lub między sobą komentowali pańskie zachowania?

Nigdy się tym nie interesowałem. Za niedopuszczalną uznałem tylko sytuację, w której obrażone zostały studentki i absolwentki. Takie zachowanie – i brak sprzeciwu wobec niego – jest nie do pomyślenia w przypadku przyszłych prawników. Niestety dostrzegam zmiany pokoleniowe, które powodują intelektualne spłaszczenie, a nie rozwój. Wielu studentów chciałoby dostawać dyplomy bez egzaminów. Ja nie podwyższam ani nie obniżam swoich wymagań. Oczywiście ktoś może uznać, że jestem wymagający, ale trzeba pamiętać, że zawód prawnika, lekarza czy dziennikarza ma ogromne znaczenie społeczne.

Trudno się z tym nie zgodzić, choć to kwestia merytoryki. Jednak dzisiaj młodzi ludzie dużo częściej – nie zawsze właściwie - korzystają z mediów społecznościowych, by manifestować swoje poglądy czy sprzeciw.

Ale takich zachowań, w moim przypadku, nie było nigdy! Ja to oczywiście rozumiem i nie widzę problemu w tym, że oni się zmieniają. Dla mnie zresztą nie jest najważniejsza surowość czy merytoryka, tylko ludzie. Mógłbym przytoczyć tysiące sytuacji o tym świadczących, ale nigdy nie widziałem ku temu powodu. Nigdy też nie zgodzę się ze stanowiskiem, że wiedza nabyta na uniwersytecie jest nic niewarta. Ale osoby, które tak myślą, niedługo same skonfrontują się z rzeczywistością.

Mówi pan o oczekiwaniach studentów czy realnych zmianach zachodzących w szkolnictwie wyższym?

Moim zdaniem jest to szerokie i rzeczywiste zjawisko.

Skoro nie zgadza się pan z zarzutami i oficjalnym powodem odsunięcia pana od zajęć, to co pana zdaniem leży u podstaw takiej decyzji?

Jako że przez kilkadziesiąt lat swojej pracy pełniłem wiele funkcji na uniwersytecie wiem, że często dzieją się tam rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Ja nie popełniłem żadnego błędu, a jeśli ktoś na mojej sprawie chce coś zyskać, to nie mam na to wpływu.

Jeżeli wytoczone zostałoby w pana sprawie postępowanie dyscyplinarne, to zdecyduje się pan brać w nim aktywny udział?

Nie ma ono żadnych podstaw. Nie mam zamiaru, bo nie mam przed czym się bronić. Nie będę zajmował się żadnymi kwestiami z nim związanymi.

Wszystkie te sprawy, również dotyczące uczelni, będą miały kontynuację w sądzie

A wyobraża pan sobie powrót do zajęć ze studentami?

Jak najbardziej. Na nikogo się nie obrażam i nie chciałbym, żeby ta sytuacja pogorszyła nasze relacje. Uważam, że wszystko co robiłem, robiłem jak najlepiej mogłem. Nie muszę o tym mówić, ale wszystkie te sprawy, również dotyczące uczelni, będą miały kontynuację w sądzie.

Media obiegła informacja, że decyzją władz wydziału uczelni został pan odsunięty od zajęć ze studentami. Powodem miało być nieprzeprowadzenie przez pana egzaminu przedterminowego i rzekome zachowania wobec studentów, które ocenione miały zostać jako niewłaściwe. Jak odniesienie się pan do tych zarzutów?

Tego typu próby są absurdalne. Na czym to moje zachowanie miało polegać? Nie było w moim zachowaniu niczego, co mogłoby prowadzić do takich wniosków. Uważam, że decyzja o odsunięciu mnie jest skandaliczna i bezpodstawna, zaś sprawa ta jest tak naprawdę bardzo prosta. Sytuacja, o której rozmawiamy miała miejsce trzy tygodnie temu, kiedy wracałem ze szpitala z Berlina na wykład i wcześniejsze zaliczenie części materiału, które nie jest egzaminem, a wykładowca organizuje je z własnej woli. Otrzymałem informację, że jeden ze studentów trzeciego roku zamieścił w internecie wpis o tym, że jedyną drogą do zdania egzaminu przez kobiety jest „przespanie się” ze mną. Nie dociekałem, kto konkretnie to napisał. Ale to są kompletne bzdury. Poszedłem na wykład. Próbowałem rozmawiać ze studentami i uświadomić im, że o ile o mnie mogą mówić i pisać co chcą, o tyle taka wypowiedź obraża tysiące kobiet, również te siedzące na sali. Poinformowałem ich, że powinni „odciąć się” od takich wypowiedzi. Jeżeli tego nie chcą uczynić nie widzę możliwości, abym kolejnego dnia przeprowadził zaliczanie części przedmiotu. To nie był żaden egzamin, ten był zaplanowany na koniec czerwca. Ostatecznie nikt oprócz mnie się na nim nie pojawił. Później dowiedziałem się, że studenci napisali pismo do dziekana, a moje zajęcia przejął ktoś inny

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawnicy
Jeden z najbardziej znanych prawników w Polsce odsunięty od zajęć ze studentami
Konsumenci
Rzecznik generalny TSUE o restrukturyzacji Getin Banku: ocenić musi polski sąd
Praca, Emerytury i renty
Rząd ma problem z emeryturami. Trybunał wymusił kosztowne zmiany
Prawo dla Ciebie
Miliony z Funduszu bez konkursów. Eksperci są pewni: Ziobro złamał konstytucję
Materiał Promocyjny
Jaki jest proces tworzenia banku cyfrowego i jakie czynniki są kluczowe dla jego sukcesu?
Podatki
Skarbówka będzie łapać już tylko prawdziwych oszustów
Sądy i trybunały
SN dopuszcza piętrowe wyłączenia sędziów