Morawiecki zastąpił Beatę Szydło, by poprawić nasze relacje z UE. Obyty w świecie finansista miał znaleźć lepszy język z Brukselą. Założył jednak ciężki plecak pełen problemów z sądami. Niosąc go przez całą swoją premierowską drogę, nie zrobił nic, aby pozbyć się tego balastu. A to czyni go z gruntu osobą podejrzaną, obcą na brukselskich salonach. Co z tego, że w Strasburgu wygłosił dobre przemówienie, skoro nikt nie chciał słuchać przybysza z innej planety.
Czy mogło być inaczej? Morawiecki nie tylko nie miał siły wyrzucić problemów z plecaka, ale robił dużo, aby uzasadnić sens tego ciężaru. A nawet nieprawnym okiem widać, że „sądownictwo to nie jest bajka premiera”. Udzielając wywiadów z zachodnich mediach, używał języka ostrzejszego niż radykalny Ziobro.
Czytaj więcej
Wszystko w rękach prezesów sądów – mówią prawnicy pytani o zalecenia dla Polski wyrażone przez szefową Komisji Europejskiej.
Stał za tym nie pragmatyzm, ale stereotypy i uogólnienia, które nie pozwalały na rozwiązanie problemu Izby Dyscyplinarnej czy KRS, zanim urosną do rozmiarów, które doprowadzą do otwartego konfliktu z UE i ryzyka utraty miliardów złotych.
Od dwóch lat nie zrobiono nic, aby tykającą bombę ID rozbroić. I to był pierwszy błąd premiera.