Tomasz Pietryga: Ten plecak był za ciężki dla premiera

Mateusz Morawiecki wygłosił w Strasburgu dobre przemówienie, tyle tylko, że nie chciano go słuchać, traktując jak przybysza z innej planety.

Publikacja: 25.10.2021 18:07

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/EPA

Morawiecki zastąpił Beatę Szydło, by poprawić nasze relacje z UE. Obyty w świecie finansista miał znaleźć lepszy język z Brukselą. Założył jednak ciężki plecak pełen problemów z sądami. Niosąc go przez całą swoją premierowską drogę, nie zrobił nic, aby pozbyć się tego balastu. A to czyni go z gruntu osobą podejrzaną, obcą na brukselskich salonach. Co z tego, że w Strasburgu wygłosił dobre przemówienie, skoro nikt nie chciał słuchać przybysza z innej planety.

Czy mogło być inaczej? Morawiecki nie tylko nie miał siły wyrzucić problemów z plecaka, ale robił dużo, aby uzasadnić sens tego ciężaru. A nawet nieprawnym okiem widać, że „sądownictwo to nie jest bajka premiera”. Udzielając wywiadów z zachodnich mediach, używał języka ostrzejszego niż radykalny Ziobro.

Czytaj więcej

Jak przywrócić sędziów w zamian za KPO

Stał za tym nie pragmatyzm, ale stereotypy i uogólnienia, które nie pozwalały na rozwiązanie problemu Izby Dyscyplinarnej czy KRS, zanim urosną do rozmiarów, które doprowadzą do otwartego konfliktu z UE i ryzyka utraty miliardów złotych.

Od dwóch lat nie zrobiono nic, aby tykającą bombę ID rozbroić. I to był pierwszy błąd premiera.

A potem była ich już cała seria. Zgoda udzielona w lipcu i grudniu 2020 r. na unijnym szczycie na aktywację rozporządzenia „fundusze za praworządność”, które przemodelowano na bardziej uniwersalną nutę. Pozwalającą na karanie kraju za naruszanie praworządności, a nie tylko rzeczywiste naruszenie finansów UE.

Premier z plecakiem wypełnionym problemami z praworządnością, akceptując taki stan rzeczy, prosił się o kłopoty. Pamiętając smutną porażkę 27: 1 Beaty Szydło, wolał więc robić dobrą minę do złej gry, licząc, że problem rozwiąże się sam.

Kolejny błąd to dość nerwowa zapowiedź skargi na rozporządzenie do TSUE, który zapewne usankcjonuje uniwersalną interpretacje rozporządzenia. Otoczenie premiera liczyło, że jej rozpatrzenie zajmie ponad dwa lata, a do tego czasu fundusze UE już trafią do Polski. Wybory zrobią resztę.

To była błędna kalkulacja. TSUE pod presją Parlamentu Europejskiego zdecydował się na szybką ścieżkę rozpatrywania skargi. I wyrok może zapaść już w styczniu.

Ostatnim błędem był wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości Konstytucji RP nad prawem UE. Mógł zostać złożony w każdym czasie. Wpłynął w newralgicznym momencie sporu z UE, kiedy ważyły się losy akceptacji KPO. Trybunał po awanturze o Izbę Dyscyplinarną tylko dolał benzyny do ognia, a Polska została oskarżona o podcinanie siekierą fundamentów UE. To wszystko sprawiło, że Polska znalazła się w defensywie. Na premiera w Strasburgu patrzono (bo słuchać nie chciano) jak na co najmniej radykalnego polityka. Ostatnimi wypowiedziami o „trzeciej wojnie światowej” sam trochę w tym pomaga swoim oponentom.

Morawiecki zastąpił Beatę Szydło, by poprawić nasze relacje z UE. Obyty w świecie finansista miał znaleźć lepszy język z Brukselą. Założył jednak ciężki plecak pełen problemów z sądami. Niosąc go przez całą swoją premierowską drogę, nie zrobił nic, aby pozbyć się tego balastu. A to czyni go z gruntu osobą podejrzaną, obcą na brukselskich salonach. Co z tego, że w Strasburgu wygłosił dobre przemówienie, skoro nikt nie chciał słuchać przybysza z innej planety.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów