Ostatnia nowelizacja ustawy o systemie oświaty wywołała ogromne zamieszanie. Problemem jest nie tylko brak miejsc w przedszkolach, ale też przeprowadzenie naboru do szkół. W efekcie trudno dokładnie powiedzieć, ile sześciolatków pójdzie do szkolnej zerówki lub pierwszej klasy, a ile zostanie w przedszkolu i zabierze miejsca trzylatkom. Z sondy „Rzeczpospolitej" wynika jednak, że zabraknie ich mniej, niż szacowały samorządy, oraz że niewielu rodziców chce, by ich dziecko powtarzało pierwszą klasę.
Trudno o dobry start
– Zdarza się, że dzieci sześcioletnie są zgłaszane jednocześnie do oddziału rocznego obowiązkowego przygotowania przedszkolnego i do oddziału klasy I. Niektórzy rodzice natomiast nie podjęli jeszcze decyzji i nie zgłosili dziecka ani do przedszkola, ani do szkoły – mówi Grażyna Burek z Urzędu Miasta w Katowicach. I dodaje, że część rodziców może wybrać prywatne szkoły czy przedszkola, a niektórzy nie zgłaszają dziecka, bo gmina i tak musi je przyjąć.
– Największym problemem związanym z cofnięciem reformy sześciolatkowej będzie zapewnienie miejsc w przedszkolach dla dzieci trzyletnich – mówi Łukasz Czech z Urzędu Miejskiego w Łomży.
Samorządy radzą sobie z nim w różnym stopniu. W Bydgoszczy rekrutacja zarówno do przedszkoli, jak i do szkół wciąż trwa.
– Na razie możemy mówić tylko o danych szacunkowych dotyczących trzylatków – mówi Elżbieta Wiewióra, dyrektor wydziału edukacji i sportu z bydgoskiego magistratu. Bydgoszcz w nowym roku szkolnym przygotowała 604 miejsca dla trzylatków. We wrześniu 2015 r. do miejskich przedszkoli przyjęto ich 1126.