"Rz": Mecenas Michał Tomczak, broniący swojego syna oskarżanego o podpalenia samochodów w centrum Warszawy, wpadł w szał, gdy usłyszał, że syn zostanie w areszcie, wyrwał sędziemu jeden z tomów akt i cisnął nim o stół. – Dlaczego pani przydzielono tę sprawę, dlaczego nie orzeka sędzia referent? – pytał. Czy ojciec powinien bronić syna w sprawie karnej?
Jerzy Naumann:
Adwokat, aby wykonać dobrze swoje zadanie, musi być w pełni niezależny, także wewnętrznie. Chodzi tu między innymi o niezależność intelektualną, a także emocjonalną. Podczas prowadzenia sprawy osoby najbliższej o niezależności adwokackiej nie może być mowy. W tym układzie adwokatem zaczyna bowiem powodować przemożna chęć wygrania. Taka chęć zaciemnia umysł i burzy emocje. Kodeks etyki adwokackiej pełen jest zapisów zapobiegających sytuacjom, w których adwokat zaczyna prowadzić sprawę klienta jak swoją własną. Pracuje dobrze, gdy jest niezależny. Ważnym elementem tej niezależności jest zachowanie pewnego dystansu do sprawy.
Zachowanie adwokata w opisanej sprawie pokazuje, że nie był skuteczny. Czy emocjonalne zaangażowanie jest także merytoryczną przeszkodą podczas obrony?
Ogromnym błędem w sztuce adwokackiej jest utożsamianie się z klientem. To nie służy dobrej robocie adwokackiej, przeszkadza także sędziemu, faktycznie szkodzi interesom klienta, psuje też wizerunek adwokatury.