Nierówne wymagania dla kobiet i mężczyzn na kierowniczych stanowiskach firm prawniczych

Kierownictwo firm prawniczych stawia nierówne wymagania kobietom i mężczyznom.

Aktualizacja: 14.07.2018 16:21 Publikacja: 14.07.2018 09:00

Nierówne wymagania dla kobiet i mężczyzn na kierowniczych stanowiskach firm prawniczych

Foto: AdobeStock

Dlaczego tak mało kobiet zarządza albo przynajmniej współzarządza kancelariami prawnymi? Prawda jest najczęściej przyziemna: decydują mężczyźni. Kierowanie dużą firmą i walka o klientów to zadanie dla urodzonego wojownika. Kto jest zbyt wrażliwy – odpada.

Czytaj także: Kobiety rzadziej niż mężczyźni kierują kancelariami

Kobiety rzadziej niż mężczyźni kierują kancelariami

Czytaj także: Adwokat, a może jednak adwokatka

Są kancelarie, w których panuje iście samcza atmosfera. W pewnej dużej warszawskiej kancelarii, gdy jedna z prawniczek miała awansować na stanowisko partnera, na korytarzach bez ogródek opowiadano, jaka jest jej "ścieżka kariery". W innej kancelarii, też renomowanej, gdy jedna z prawniczek została wspólnikiem, półgębkiem mówiono: „teraz inni wspólnicy mają prawo pierwszej nocy". Takie żarty mogą zniechęcić niejedną wrażliwą kobietę do starań o awans.

Są jednak i inne przyczyny.Kobietom prawnikom trudniej niż mężczyznom podejmować się niektórych zadań związanych np. z przestępstwami. To wymaga zetknięcia się z detalami okrutnych zbrodni i przekracza odporność niejednej kobiety. A przecież wygranie głośnego procesu karnego przynosi adwokatowi sławę i uznanie w środowisku.

– Prowadzenie praktyki karnej wymaga mocnych nerwów i opanowania – przyznaje adwokat Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, sama prowadząca takie sprawy. – Dlatego stosunkowo niewiele koleżanek tym się zajmuje. Zresztą sporo klientów, którzy mają kłopot z prawem karnym, chętniej zaufa adwokatowi-mężczyźnie – przyznaje. Jej zdaniem jest też druga strona medalu: kobiety będące ofiarami gwałtów na ogół bardziej ufają kobietom.

Praca prawnika to nie zawsze styk z kryminalistami. Nie mniej absorbujące – i to już fizycznie – jest asystowanie przy negocjowaniu kontraktów biznesowych i mozolne sporządzanie obszernych umów. Przy obsłudze wielkich transakcji prawnik jest włączany do intensywnych negocjacji trwających czasem dniami i nocami. To wymaga odporności na zmęczenie i brak snu. Jeśli kobieta-prawnik bierze udział w takim maratonie, zwykle daje dobrze zarobić nie tylko swojej kancelarii, ale też... opiekunce swoich dzieci. O ile w ogóle ma dziecko.

Dziecko czy awans

Czy macierzyństwo i zajmowanie się domem to przeszkoda w karierze prawniczki? Opinie są skrajnie różne.

– Obserwuję, że mężczyznom często łatwiej skoncentrować się na karierze zawodowej, w konsekwencji łatwiej osiągają awanse – mówi Robert Gawałkiewicz, radca prawny i partner zarządzający kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak. To jedna z największych firm prawniczych w kraju. Na 25 wspólników są tam tylko dwie panie. Jednak Gawałkiewicz zaprzecza, jakoby w jego firmie dyskryminowano kobiety pod względem wymagań zawodowych czy wynagrodzenia. – Mam wrażenie, że wiele koleżanek świadomie rezygnuje ze starań o stanowiska partnerskie. Wolą spełniać swoje ambicje zawodowe w inny sposób, uwzględniając sprawy natury osobistej i rodzinnej – twierdzi szef SK&S.

Inaczej na sprawę patrzy adwokat Małgorzata Surdek, partner zarządzająca kancelarii CMS. Jej zdaniem młode matki powracające do pracy w kancelarii pracują nawet lepiej niż koleżanki bez dzieci.

– Mają bowiem ogromną motywację, by dobrze poukładać sobie plan pracy, świetnie organizować swój czas, aby jak najszybciej wrócić do rodziny – przyznaje Małgorzata Surdek. I twardo przyznaje, że absolutnie nie ma powodu do wyboru miedzy pracą i dzieckiem.

– W wielu kancelariach awans jest rezultatem wyścigu szczurów, w którym kobieta-adwokat chcąca mieć dzieci ma mniejsze szanse – przyznaje adwokat Paulina Kieszkowska-Knapik. Dziś jest wspólniczką mniejszej kancelarii, ale z doświadczeniem z pracy u gigantów.

Opisywany przez nią problem w mniejszym stopniu dotyczy radców prawnych, którzy mogą pracować na etacie. W przypadku kobiet oznacza to klasyczny urlop macierzyński i świadczenia z tym związane. Adwokatki muszą po prostu zawiesić działalność.

Czytaj także: Adwokaci przyznali tytuł Kobieta Adwokatury 2017

– Tylko niektóre kancelarie płacą im za okres ciąży, połogu i macierzyństwa, gdy nie mogą poświecić się pracy na sto procent – zauważa Paulina Kieszkowska-Knapik.

Piekło kobiet

Nie mniejszą od macierzyństwa przeszkodą w awansie jest niemal koszarowa „fala", jaką czasem urządzają koleżankom panie, które już awansowały na stanowiska kierownicze. Przybiera to różne formy – czasem stawiania wyższych wymagań, niż mężczyznom, a czasem zwykłej złośliwości. Adwokat Dominika Stępińska-Duch, partner w kancelarii Raczkowski Paruch, określa to dyplomatycznie: okazują za mało wsparcia tym młodszym.

– Być może to swoiste odreagowanie trudów własnego awansu, ale to przynosi szkodę nie tylko takim kobietom, ale też całej firmie – mówi Dominika Stępińska-Duch. Sama przyznaje, że jej droga do awansu nie była łatwa, ale dziś nie znęca się nad młodszymi koleżankami. – Staram się zrozumieć potrzeby prawniczek, z którymi na co dzień pracuję i pomagam im na różne sposoby – zastrzega.

Zjawisko kobiecej „fali" obserwuje też prof. Jacek Santorski, psycholog biznesu. W jego opinii wynika to z właściwej polskim prawnikom skłonności do oceniania innych ludzi na każdym kroku. W efekcie, po przekroczeniu pewnego szczebla hierarchii, osoby z cechami tzw. samca alfa przejawiają pogardę wobec podwładnych.

– Udziela się to też kobietom, które bardzo źle traktują młodszych stopniem i stażem kolegów, a zwłaszcza koleżanki. To z kolei utrudnia awans tym ostatnim – twierdzi Santorski.

Ameryka nie jest lepsza

Niektóre prawniczki, czy to starające się o awans czy już w randze wspólników, często wspominają słowa byłej amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright o kobiecej fali, nie tylko w biznesie.

– Jest specjalne miejsce w piekle dla tych kobiet, które nie pomagają innym kobietom – powiedziała Albright w 2006 r. na spotkaniu z działaczkami amerykańskiej ligi koszykówki kobiet.

Zresztą w Stanach Zjednoczonych sytuacja prawniczek jest podobna. Tamtejsze statystyki pokazują, że wśród partnerów kancelarii tylko około 18-19 proc. to kobiety. Wśród partnerów zarządzających to mniej niż 10 proc.

– Te proporcje są stałe od około dziesięciu lat. Nie sądzę, by ta sytuacja się samorzutnie zmieniła – ocenia Hilarie Bass, goszcząca niedawno w Polsce szefowa American Bar Association, największej dobrowolnej organizacji amerykańskich prawników.

Zdaniem Hilarie Bass, przyczyny są podobne jak w Polsce: wiele kobiet po prostu tej kariery nie chce. Wolą spokojniejsza prace i skupienie się na dzieciach i rodzinie.

Pomóż sobie sama

Dla ambitnej prawniczki nie ma oczywiście przymusu dołączania do dużej firmy i mozolnej walki z mężczyznami o miejsce w hierarchii. Mogą prowadzić indywidualną praktykę albo zakładać kancelarie wraz z innymi kobietami. Tak zrobiły adwokatki Paulina Kieszkowska-Knapik i Ewa Rutkowska (choć mają jeszcze wspólnika-mężczyznę).

– W pracy prawnika, zwłaszcza w sądzie, liczy się waleczność i twardy charakter. To jednak cechy nie tylko męskie. Jest wiele procesualistek, które również potrafią w takiej walce pokazać lwi pazur i są w tym skuteczne – mówi Ewa Rutkowska.

Panie, które chcą spróbować swych sił w większym prawniczym biznesie (często z większymi zarobkami), nie są na całkiem przegranej pozycji. Dobrze, jeśli odnajdą „promotora", który dostrzeże ich talent i będzie je wspierał. Małgorzata Surdek przyznaje, że to właśnie bardzo wpłynęło na jej awans na szefową firmy.

– Mogłam się rozwijać dzięki wsparciu Andrew Kozlowskiego, poprzedniego partnera zarządzającego CMS w Polsce. Wspierał także kariery innych koleżanek w kancelarii – wspomina Małgorzata Surdek.

Kobiety mogą też same sobie pomóc w awansie. Czasem wystarczy śmielej wyrażać swoje oczekiwania względem pracodawcy. Wprawdzie ani na studiach, ani na aplikacjach prawniczych na razie nie ma zajęć z technik komunikacji, ale w pracy zespołowej odgrywają one dużą rolę.

– Nie można od kolegów wymagać, by się domyślali, czego oczekuje od nich kobieta. Być może w życiu prywatnym taka skłonność jest wytłumaczalna, ale w sprawach służbowych może to wręcz psuć relacje międzyludzkie – radzi Dominika Stępińska-Duch.

Z kolei Jacek Santorski zwraca uwagę, że wiele pań popełnia błąd, starając się upodobnić w zachowaniach, stroju i wyglądzie do mężczyzn. Z ich szafy, przynajmniej tej służbowej, znikają sukienki i buty na obcasie. Zdaniem Santorskiego to tylko pogłębia zmaskulinizowaną kulturę w firmie i nie pomaga kobietom w awansie.

– Nie tędy droga. Lepiej niech wierzą w siebie i swoją kobiecość – radzi psycholog. Santorski twierdzi zresztą, że kobiety nie powinny poddawać się stereotypowi, jakoby miały słabsze predyspozycje do bycia menedżerem w biznesie.

– To mit, ale kobiety często go kupują. W rezultacie albo rezygnują ze starań o awans albo tracą typowo kobiece ciepło i stają się sztywne i bezwzględne – konkluduje ekspert.

Ręka rynku i samorządu

Czy jest sposób, by zmienić podejście kierownictwa firm prawniczych stawiających nierówne wymagania kobietom i mężczyznom? Paulina Kieszkowska-Knapik twierdzi, że wielu kancelariom opłaciłaby się zmiana systemu oceny prawniczek.

– Kobiety wpadają na dobre biznesowe pomysły nie rzadziej niż mężczyźni. Te pomysły są często cenniejsze niż liczba zafakturowanych na klienta godzin – twierdzi adwokatka. I dodaje, że przykład jej kancelarii, choć niewielkiej, świadczy o tym, że kobiety mogą udźwignąć ciężar kierowania firmą.

Być może niektóre problemy ureguluje sam rynek. Tak przypuszcza Kamila Kurkowska, właścicielka firmy Firemind zajmującej się marketingiem usług prawniczych. Zauważa, że traktowanie kobiet w kancelariach przekłada się bezpośrednio na reputację takiej kancelarii na rynku.

– Jeśli rozchodzą się informacje, że w danej firmie kobieta ma utrudnioną ścieżkę awansu czy, co gorsza, dochodzi tam do mobbingu i molestowania, to bardzo trudno naprawić tak nadszarpnięty wizerunek – twierdzi Kamila Kurkowska. Dodaje, że w ostatnich latach rynek prawniczy stał się rynkiem pracownika, a zatem kancelaria źle traktująca kobiety musi liczyć się z trudnościami w rekrutacji.

Trudniej będzie jednak pokonać prawne przeszkody adwokatkom rodzącym dzieci. Na razie nie zanosi się na umożliwienie im zatrudniania się na umowę o pracę. Jak jednak zapewnia Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, będąca też wicedziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, samorząd stara się łagodzić te trudności.

– Koleżanki, które zdecydują się na macierzyństwo, w ciągu sześciu miesięcy od urodzenia dziecka są zwolnione ze składek samorządowych –zapewnia.

Zresztą samorząd palestry wspomaga adwokatki-matki także na inne sposoby. Dzięki prowadzonej w ostatnich latach kampanii „Adwokatura jest także kobietą" udało się też osiągnąć zmianę świadomości wielu urzędników i sędziów.

– Dziś już rzadziej zdarzają się kuriozalne przypadki, gdy adwokatce wyznaczano termin rozprawy w dniu porodu – mówi Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska.

Internet i prawo autorskie
Bruksela pozwała Polskę do TSUE. Jest szybka reakcja rządu Donalda Tuska
Prawnicy
Prokurator z Radomia ma poważne kłopoty. W tle sprawa katastrofy smoleńskiej
Sądy i trybunały
Nagły zwrot w sprawie tzw. neosędziów. Resort Bodnara zmienia swój projekt
Prawo drogowe
Ten wyrok ucieszy osoby, które oblały egzamin na prawo jazdy
Dobra osobiste
Karol Nawrocki pozwany za książkę, którą napisał jako Tadeusz Batyr