Według szefowej Banku Rosji Elwiry Nabiulliny dziś głównym problemem rosyjskiej gospodarki nie są pieniądze czy sankcje, ale brak rąk do pracy. Po raz pierwszy w historii Rosji kwestia kadrowa stała się tak dotkliwa. Nabiullina nie tłumaczy głównej przyczyny takiego stanu rzeczy. Na wojnę poszło od 300 tysięcy do miliona (danych dokładnych brak) mężczyzn w wieku produkcyjnym. A zginęło już ich (według danych ukraińskich) ponad 332 tysiące. To ogromna dziura w rosyjskim rynku pracy, który pomimo społeczeństwa liczącego 140 mln ludzi, należy do najszybciej zmniejszających się, na co wpływ na najmłodszy w Europie wiek emerytalny (55 lat kobiety, 60 lat mężczyźni).
Migranci podrożeli
Jak zaznaczyła Nabiullina cytowana przez RIA Nowowsti w najnowszej ocenie sytuacji gospodarczej Banku Rosji, bezrobocie spadło do trzech procent, a w niektórych regionach nawet mniej, co oznacza, że w gospodarce praktycznie nie ma wolnej siły roboczej. Wydajność pracy można zwiększyć poprzez automatyzację, ale łatwiej jest to zrobić w staromodny sposób – przyciągając migrantów. Jednak dziś, jak zauważa szefowa banku centralnego Rosji „nie można ich już nazwać tanią siłą roboczą”.
Czytaj więcej
To ma być zemsta na Niemczech za zachodnie sankcje. Katarczycy zostali ukarani właściwie „przy okazji”.
Jak ustaliła agencja RIA Nowosti, większość gastarbeiterów na rosyjskim rynku pracy nadal pochodzi z azjatyckich postkomunistycznych państw – Uzbekistanu, Tadżykistanu i Kirgistanu. W skutek rozpętanej przez Rosję wojny, ich dochody w rublach zmniejszyły się w ślad za dewaluacją rubla. A sankcje Zachodu wobec Rosji spowodowały, że wzrosły koszty wynajmu mieszkań i zakupu żywności, podobnie jak koszt zezwoleń na pracę.
Aby w 2023 roku legalnie pracować w Moskwie, migrant musi co miesiąc płacić nie tylko za zakwaterowanie, podróże i komunikację mobilną, ale także 6600 rubli (288 zł) za zezwolenie. Do tego doszły straty przy przeliczeniu rubla na walutę krajową podczas przelewów i „usługi komercyjne”, gdy np. odwiedzający nie może zarejestrować się w swoim miejscu zamieszkania i płaci za to pośrednikowi.