Dla 90 proc. z nich jest to główne źródło utrzymania. Zwykle chodzi o słabo wykształconych, którzy pracują na czarno z przymusu. Dla lepiej wykształconych taka praca to kwestia wyboru i dodatkowe źródło utrzymania. Większość nielegalnie zatrudnionych pracuje w gospodarstwach domowych, budownictwie, gastronomii, hotelarstwie oraz rolnictwie, zazwyczaj w firmach do dziesięciu osób.
Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych w ubiegłym roku na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
– Trudno zbadać szarą strefę, bo jej uczestnicy nie chcą być identyfikowani. Chcieliśmy jednak ją zdiagnozować, aby opracować narzędzia jej legalizacji – mówiła Czesława Ostrowska, podsekretarz stanu w MPiPS, podczas wczorajszej konferencji w Warszawie.
Z badań wynika, że aż 70 proc. ankietowanych uzgodniło warunki nielegalnej pracy. – Tylko 23 proc. wskazało, że pracodawca ich do takiego zatrudnienia zmusił – zauważyła Anna Giza-Poleszczuk z CASE.
Połowa zatrudnionych w szarej strefie wolałaby legalne zajęcie, ale aż 45 proc. przyznaje, że optymalnym rozwiązaniem jest dla nich praca nielegalna – w całości lub części (zapłata ułamka wynagrodzenia pod stołem).