Lipiec: Można żyć normalnie

10 lat temu Marek Wdowiński wyszedł z zakładu karnego w Garbalinie. Przyjechał na Dworzec Zachodni w Warszawie. Nie miał domu, do którego mógł wrócić, rodziny, pracy i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zadzwonił do Marka Łagodzińskiego. Ten jeden telefon odmienił jego życie

Publikacja: 07.07.2008 23:37

Marek Wdowiński i Krzysztof Łagodziński z Fundacji Sławek są bohaterami lipcowego zdjęcia w kalendar

Marek Wdowiński i Krzysztof Łagodziński z Fundacji Sławek są bohaterami lipcowego zdjęcia w kalendarzu Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. Kalendarz promuje organizacje pomagające powrócić na rynek pracy osobom szczególnie zagrożonym wykluczeniem. Więcej na: www.bezrobocie.org.pl

Foto: FISE, Artur Sienicki ArSien Artur Sienicki

Red

Marek Łagodziński zajmuje się osobami przebywającymi w zakładach karnych i byłymi więźniami od 1992 r. Jak sam mówi, dobrze poznał ich problemy i dlatego postanowił pomagać im na większą skalę.

– Pewnego dnia żona powiedziała, że dobrze by było założyć fundację, która opiekowałaby się tymi ludźmi, że można by pozyskiwać na ten cel różne fundusze. Pomysł bardzo mi się spodobał i wspólnie z żoną, córką i synem Krzysztofem powołaliśmy w 1998 r. Fundację „Sławek” – opowiada M. Łagodziński.

[srodtytul]Świadectwa skazanych[/srodtytul]

Fundacja wzięła nazwę od imienia pierwszego podopiecznego Marka Łagodzińskiego, któremu pomógł stanąć na nogi po wyjściu z zakładu karnego. Powołana przez fundację koalicja „Powrót do wolności” prowadzi dla osób opuszczających zakłady karne szkolenia zawodowe (np. w zawodach hydraulik, monter ścianek gipsowych/malarz, monter okien PCV), a także szkolenia z komunikacji interpersonalnej, z zapobiegania nawrotom picia i z radzenia sobie ze stresem po opuszczeniu zakładu karnego. Działa też poradnia rodzinna. Podopieczni fundacji mogą w niej skorzystać z pomocy psychologa, prawnika, mediatora, doradcy obywatelskiego. Skazani i byli więźniowie pracują też warsztacie samochodowym „Fun Service” działającym przy fundacji, dzięki temu mogą sprawdzić się zawodowo.

– Założyliśmy też „Radio Off”, żeby ci, którzy nie bardzo radzą sobie z pracami fizycznymi, ale mają inne talenty, mogli je dobrze wykorzystać – mówi Krzysztof Łagodziński. – Prowadzimy też program „Świadectwa”, który polega na tym, że byli więźniowie spotykają się w zakładach karnych ze skazanymi, opowiadają im o swoim życiu i o tym, że po wyjściu na wolność można żyć normalnie. To unikatowe działanie na skalę europejską: byli skazani wchodzą do więzienia i dają świadectwo albo odbierają więźniów z zakładu np. na przepustki lub na wolność, a potem, w programie „Anioł Stróż” przygotowują ich do życia.

Reklama
Reklama

[srodtytul]Jak wyjdziesz, to zadzwoń [/srodtytul]

Marek Wdowiński spędził w zakładach karnych łącznie 17 lat. Marka Łagodzińskiego poznał podczas mityngu AA, w warszawskim więzieniu przy ul. Rakowieckiej.

– Wiedziałem, że Marek pomaga chłopakom, którzy opuszczają więzienie. Podszedłem do niego i zapytałem, czy jak za trzy lata wyjdę na wolność, to pomoże mi w znalezieniu pracy. „Jak wyjdziesz, to zadzwoń”, powiedział i dał mi swój numer telefonu. Tak właśnie zrobiłem – opowiada M. Wdowiński.

Łagodziński odebrał Marka z dworca i zawiózł do siebie do domu. Prowadził wtedy zakład tłumikarski. Pozwolił Markowi zamieszkać w pokoiku przy zakładzie.

– Dopiero co rejestrowaliśmy fundację. Marek bardzo zaangażował się w jej prace – wspomina K. Łagodziński.

[srodtytul]Wyzwanie w Mieni[/srodtytul]

Reklama
Reklama

W 2000 r. Marek Łagodziński po raz pierwszy zabrał więźniów na pielgrzymkę do Częstochowy. W drodze pomagali osobom niepełnosprawnym.

– Szedł z nami kapelan więziennictwa ks. Janusz Sikorski. Powiedział, że jest w Mieni pod Mińskiem Mazowieckim niezamieszkany dom, który należy do zgromadzenia sióstr zakonnych. Zapytał, czy nie chcielibyśmy w nim zrobić ośrodka dla naszych podopiecznych – wspomina M. Łagodziński.

– Marek zadzwonił do mnie i zaproponował, bym poprowadził ośrodek w Mieni. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że budynek jest kompletną ruiną. Pomyślałem, że to dla mnie prawdziwe wyzwanie i zgodziłem się tu pracować – mówi M. Wdowiński.

Dom został wyremontowany, a Marek został szefem ośrodka w Mieni. Prowadzi go twardą ręką – jeśli ktoś złamie obowiązujące zasady, zostaje wyrzucony. Wdowiński dobrze wie, że w życiu nie można iść na skróty. Sam doświadczył tego na własnej skórze, gdy przez 17 lat praktycznie nie wychodził z więzienia, kiedy rozpadło się jego pierwsze, a potem drugie małżeństwo, kiedy pił do nieprzytomności. Los dał mu drugą szansę i od 10 lat z niej korzysta. Żyje! Założył rodzinę, nawiązał kontakt ze swoją dorosłą już córką. Cieszy się z tego, co ma.

– Dzięki temu, że Marek Łagodziński odebrał mnie wtedy z dworca, jestem teraz tym kim jestem. Gdyby nie jego pomoc, pewnie dawno bym już siedział w więzieniu – wyznaje.

– Marek znakomicie prowadzi ośrodek w Mieni, koordynuje programy „Anioł Stróż” i „Świadectwa”, jest członkiem zarządu fundacji, ale przede wszystkim jest wspaniałym człowiekiem – twierdzi M. Łagodziński.

Marek Łagodziński zajmuje się osobami przebywającymi w zakładach karnych i byłymi więźniami od 1992 r. Jak sam mówi, dobrze poznał ich problemy i dlatego postanowił pomagać im na większą skalę.

– Pewnego dnia żona powiedziała, że dobrze by było założyć fundację, która opiekowałaby się tymi ludźmi, że można by pozyskiwać na ten cel różne fundusze. Pomysł bardzo mi się spodobał i wspólnie z żoną, córką i synem Krzysztofem powołaliśmy w 1998 r. Fundację „Sławek” – opowiada M. Łagodziński.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Praca
Sportowe wakacje zapracowanych Polaków
Praca
Na sen poświęcamy więcej czasu niż na pracę zawodową? Nowe dane GUS
Praca
Wojna handlowa Donalda Trumpa hamuje wzrost zatrudnienia na świecie
Praca
Grupa Pracuj chce podwoić przychody w ciągu pięciu lat
Praca
Polskim firmom nie będzie łatwo odkrywać płacowe karty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama