Ministerstwo Pracy podzieliło wczoraj między województwa dodatkowe pół miliarda złotych odmrożone z Funduszu Pracy. Pieniądze powiatowe urzędy pracy otrzymają już pod koniec przyszłego tygodnia – dowiedziała się „Rz". To jednak jest już tak późno, że i dyrektorzy pośredniaków i eksperci obawiają się, że pieniądze te nie zostaną zbyt dobrze wydane.
Nowością było to, że środki te były dzielone nie tzw. algorytmem, ale na podstawie indywidualnych decyzji urzędników. Chodziło o to, aby otrzymali je ci, którzy najbardziej ich potrzebują i potrafią walczyć z bezrobociem.
Do PUP w całej Polsce trafi 450 mln zł. Pieniądze zostaną przeznaczone na pomoc bezrobotnym absolwentom, osobom po 50. roku życia oraz osobom w szczególnie trudnej sytuacji na rynku pracy.
Pozostałe 50 mln zł resort zamierza zostawić w ministerialnej kasie na wypadek nagłego wsparcia lokalnych rynków pracy.
Wiceminister pracy Jacek Męcina zapewnia, że pieniądze trafią do PUP szybko. To ważne, bo dyrektorzy urzędów narzekają, że na odmrożenie dodatkowych środków z Funduszu Pracy zdecydowano się zbyt późno. – Sierpień to ostatni moment na takie ruchy, bo rozsądne programy skutecznej walki z bezrobociem należałoby przygotowywać z pewnym wyprzedzeniem – mówi prof. Elżbieta Kryńska, ekonomistka z Uniwersytetu Łódzkiego. Niestety, nie można było tego zrobić wcześniej, bo pieczę nad Funduszem Pracy sprawuje resort finansów. A minister Rostowski woli, kiedy te pieniądze obniżają deficyt budżetowy i długo nie chciał się zgodzić na jego odmrożenie.