Rząd planuje wprowadzenie możliwości odliczenia od podstawy opodatkowania 2 proc. (docelowo 4 proc.) z tytułu oszczędzania na przyszłą emeryturę. Mimo że zamiast mnożenia ulg bardziej pożądane byłoby uproszczenie systemu podatkowego, to akurat nad wprowadzeniem tej zachęty podatkowej warto się zastanowić.
Dotychczasowe preferencje w postaci zwolnienia z PIT wypłat z IKE (indywidualne konta emerytalne) okazały się nieskuteczne. Prawdopodobną przyczyną, oprócz braku nawyku oszczędzania na emeryturę, było odroczenie zwolnienia podatkowego do momentu wypłaty środków.
Z punktu widzenia promocji planowania przyszłej emerytury o wiele skuteczniejsze jest więc wprowadzenie możliwości odliczenia wpłat od bieżącego dochodu. Korzyść podatkowa widoczna będzie już w momencie wpłaty środków, przez co inwestowane będą odpowiednio wyższe kwoty. Konsekwencją będzie opodatkowanie środków przy wypłacie, jednak samo przesunięcie podatku w czasie jest zaletą. Powinna to stworzyć możliwość ucieczki od wyższej daniny (jakiej zwykle podlega się w okresie wykonywania pracy) do momentu, w którym zwykle płaci się niższe podatki (emerytura). Jednakże w Polsce ten efekt może nie być na razie istotny, ponieważ zdecydowana większość osób i tak rozlicza się według najniższej stawki.
Wątpliwości związane z IKZE dotyczą również dość skomplikowanego sposobu wyliczenia kwoty odliczeń. Warto go uprościć przez wprowadzenie maksymalnej kwoty jednakowej dla wszystkich podatników, niezależnie od wysokości dochodu.
Utrzymywanie dwóch sposobów zachęt podatkowych (odliczenia od dochodu dla IKZE i zwolnienia wypłat dla IKE) może spowodować zamieszanie wśród oszczędzających. Nie pomaga przy tym podobieństwo obu nazw. Wydaje się też, że w dalszej perspektywie IKZE – jako bardziej efektywny środek oszczędzania – doprowadzą do stopniowego zaniku IKE. W przyszłości może się więc pojawić pytanie o zasadność utrzymywania tej instytucji (poza ochroną praw nabytych).