„Ja współczuję, ale życzę wszystkiego dobrego" – takie słowa rzuciła Ewa Leniart, przegrana kandydatka PiS na prezydenta Rzeszowa, przechodząc obok sztabu wyborczego zwycięzcy – Konrada Fijołka, który był popierany przez całą opozycję.
Nie wiadomo, co miała na myśli, ale posypały się komentarze, że to zapowiedź swoistej zemsty na Rzeszowie. Miasto będzie wyspą opozycji otoczoną PiS-owską władzą. Ewa Leniart wraca na stanowisko wojewody podkarpackiego, a marszałkiem województwa jest także polityk PiS – Władysław Ortyl. To może oznaczać trudne relacje na linii władza centralna – władze miasta, tak jak to się dzieje np. w Lublinie.
Problemem może okazać się pozyskanie dotacji z rządowych funduszy. – W lokalnych budżetach coraz większą rolę odgrywają dotacje, która niestety mogą być rozdzielane w sposób uznaniowy, a konkursy organizowane przez rząd PiS charakteryzują się dużą uznaniowością – komentuje Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich. Jako sztandarowy przykład służyć może Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych. W II transzy było do podziału 6 mld zł, z czego zdecydowana większość trafiła tam, gdzie rządzą politycy lub sympatycy PiS, te rządzone przez opozycję zwykle dostały zero złotych. Fundusz inwestycji lokalnych ma być kontynuowany już jako stały instrument rządowego dofinansowania do działań samorządów. Samorządowcy już teraz obawiają się, że będzie on dzielony wedle kryteriów politycznych.
Ogromnym źródłem finansowania samorządowych inwestycji są też unijne dotacje, a w nowym rozdaniu na lata 2021–2027 ma być ich rekordowo dużo – czy to w ramach Funduszu Odbudowy, czy zwykłego budżetu UE. Podziału tych pieniędzy dokonuje się w konkursach i mało kto kwestionuje wyniki, ale ryzyko blokowania środków dla danego podmiotu też istnieje.
Rząd może też pokazać swoją wrogość poprzez brak realizacji dużych inwestycji infrastrukturalnych, np. drogowych. Obecnie na Podkarpaciu trwa budowa ważnej drogi ekspresowej Via Carpatia, choć projekt ten wyszedł już poza granice miasta.