Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko po raz pierwszy przemówił po białorusku dopiero po rosyjskiej aneksji Krymu i wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy. Wielu lokalnych analityków uważało wtedy, że białoruski przywódca wystraszył się „rosyjskiego świata”, do którego wiosną 2014 roku na siłę wciągano ukraińskie regiony.
Wszystko dlatego, że zdecydowana większość Białorusinów (podobnie jak mieszkańcy Krymu) nie używa w życiu codziennym języka białoruskiego i żyje wyłącznie w kreowanym przez rosyjskie media i tamtejszą kulturę popularną świecie.
Wtedy, we wrześniu 2014 roku, Łukaszenko polecił nawet zwiększyć liczbę godzin wykładanego w szkołach języka białoruskiego. Wszystko wskazuje na to, że jedynie pozorował troskę o białoruskość.
Wynika to z najnowszej publikacji białoruskiego resortu edukacji poświęconej stanowi szkolnictwa w latach 2012–2018. Z raportu, do którego dotarła białoruska redakcja Radia Swoboda, wynika, że w 2012 roku wszystkich przedmiotów w języku białoruskim uczono w 1764 szkołach średnich (16,6 proc. wszystkich działających na Białorusi).
Sześć lat później pozostało ich jedynie 1282, a to oznacza, że zniknęło aż 482. Dzisiaj już zaledwie 11 proc. uczniów uczy się wszystkich przedmiotów w języku ojczystym.