Media ustawiły go niemalże w roli politycznego demiurga. Sam Sierakowski z uporem twierdzi, że z rozpadem LiD nie miał nic wspólnego.
– Trzymam się z dala od politycznych rozgrywek, nie zamierzam autoryzować żadnych przedsięwzięć poza działaniami mojego środowiska – zapewniał kilka dni temu w rozmowie z „Rz“. Ale mało kto wierzy w te deklaracje. W dniu rozstania z demokratami działacze SLD rozsyłali sobie ironiczne SMS: „Kto chce być w nowej Radzie Krajowej SLD, powinien składać podania do Sierakowskiego na adres „Krytyki Politycznej“„. I trudno się dziwić, skoro w przededniu rozwodu z demokratami informator „Dziennika“ nakrył Sierakowskiego i Olejniczaka w knajpie podczas rozmowy o zakończeniu koalicji LiD. Olejniczak był zmartwiony, że jego tajny plan został ujawniony, nim zdołał go ogłosić. Sierakowski też się zmartwił, ale z zupełnie innego powodu.
– Nie był zadowolony, że media wykryły, iż spotkał się z Olejniczakiem w Szparce – opowiada kolega Sierakowskiego. – Dla niego to snobistyczne miejsce.
Młody lewicowy ideolog szczyci się swoim pochodzeniem z blokowiska na warszawskich Jelonkach.
– Nie pochodzę z rodziny profesorskiej, raczej z przeciętnej: siódme piętro w bloku, te sprawy – mówił Sierakowski w wywiadzie Roberta Mazurka. Jego koledzy dodają, że w rodzinie jest pierwszym pokoleniem z wyższym wykształceniem. – Dlatego zaliczanie go do kawiorowej lewicy jest niesprawiedliwe – mówi Michał Syska, wiceszef SdPl.