Janik, który był ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Leszka Millera, oświadczył, że sprawę poznał dopiero dwa - trzy lata temu z mediów, zaś nie dotarła ona do niego, gdy był ministrem.
Zapewnił, że nie wiedział, iż rodzina Olewników sponsorowała kampanię SLD. - Nie przypominam sobie żadnego spotkania z panem Olewnikiem. Od prokuratora wiem, że były kierowane do mnie listy, ale żaden do mnie nie dotarł - dodał.
Pytany o zeznania polityka SLD Andrzeja Piłata, który oświadczył w prokuraturze, że rozmawiał z Janikiem o sprawie Olewnika, a ten zapewniał go, że zna sprawę i że polecił zajęcie się sprawą - Janik odparł, że "nie przypomina sobie takiej rozmowy. Podobnie nie pamiętał, by rozmawiał z nim o sprawie ówczesny szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski. - Czasem było tak, że gdy wchodziłem do Sejmu, rzucało się na mnie wielu kolegów - niestety płci męskiej. Wtedy zwykle odpowiada się: dobra, dobra. Załatwię ci - dodał Janik.
[srodtytul]Do Sobotki też nic nie dotarło[/srodtytul]
Zbigniew Sobotka, który jako wiceminister odpowiadał m.in. za nadzór nad policją, także nie pamięta, aby docierały do niego sygnały o "sprawie Olewnika".