Najlepsza akcja na boisku, gdy gra Donald Tusk, powinna wyglądać tak: najpierw podanie do pomocnika kapitana, czyli Grzegorza Schetyny. On kopie do kapitana, czyli Tuska. Premier strzela, i najlepiej, gdy dzięki swoim strzałom wygrywa mecz.
– Donald bardzo nie lubi przegrywać. A po wygranej, nawet zwykłej treningowej gierce, jest dla wszystkich bardzo miły – mówi stały uczestnik futbolowych zmagań.
Z tej perspektywy międzyrządowy mecz Polska – Węgry rozegrany we wtorek nie należał do idealnych. Remis 3:3 jest w sumie zadowalający, bo węgierscy politycy słyną z dobrej gry i rok temu w mistrzostwach parlamentarzystów pokonali naszych. Tusk strzelił wtedy jedną bramkę, dwie pozostałe Roman Kosecki. Ale oczekiwania były większe.
– Gdyby Sławomir Nowak trochę bardziej się ruszał, byłoby lepiej – narzeka jeden z uczestników meczu.
Były szef gabinetu politycznego premiera grał w obronie. To jego stałe miejsce.