Marek Migalski - kariera polityczna zakończona?

Niecałe 1,5 roku trwała kariera polityczna politologa Marka Migalskiego. Choć on sam zapewnia, że nie kapituluje

Publikacja: 03.09.2010 20:23

Marek Migalski

Marek Migalski

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Fruwający ornitolog – tak Marek Migalski sam siebie określił, gdy w zeszłym roku przyjął propozycję startu w wyborach europejskich. To nawiązanie do tego, że on – politolog, postanowił zobaczyć od środka politykę, czyli zjawisko, które badał do tej pory teoretycznie.

[srodtytul]Powrót do nauki? [/srodtytul]

Swój lot zaczął od ostrego startu w górę. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 r. zdobył 113 tys. głosów. Doskonały wynik, w PiS wyprzedził go tylko stary wyjadacz Zbigniew Ziobro.

– Nie rezygnuję z polityki. Jestem ornitologiem, który nadal lata – zapewnia Migalski w rozmowie z "Rz". Bo wielu sądzi, że jego kariera zakończyła się w ten czwartek, gdy Komitet Polityczny PiS postanowił usunąć Migalskiego z delegacji tej partii w europarlamencie. To represja za list otwarty sprzed dwóch tygodni, w którym Migalski – przyznajmy, że bezceremonialnie – wezwał Jarosława Kaczyńskiego do zmiany linii politycznej partii. Obarczył też prezesa winą za słabnącą siłę PiS.

Z partii nie można było go wyrzucić, bo nigdy się do niej nie zapisał. Ale kara go zabolała: "argumenty użyte w uzasadnieniu mojego usunięcia z frakcji są dla mnie obraźliwe i nieprawdziwe – nie złamałem zasad, nie kierowałem się własnym dobrem, nie postępowałem egoistycznie" – napisał w piątkowym oświadczeniu. – Mam jeszcze cztery lata kadencji w PE, aby przekonać wyborców, że nie znalazłem się w polityce przypadkowo – mówi "Rz" Migalski. Ale jeśli nie polityka, to co? – Nauka – odpowiada krótko.

Do nauki wrócili po przygodzie z polityką m.in. Paweł Śpiewak, Kazimierz Kik, Janusz Czapiński. I to właśnie nauce Migalski zawdzięcza całą swoją karierę. – Spodziewaliśmy się, że zostanie kimś – mówi były student Migalskiego, dziś dziennikarz TVP Ziemowit Pędziwiatr. – Był chyba najbardziej lubianym wykładowcą. W czasie zajęć nigdy nie siedział, krążył wśród nas, przysiadał się i dyskutował. Był dla nas kimś w rodzaju autorytetu.

– Na politologię trafiłem nieco przez przypadek. Chciałem pójść na ciekawe humanistyczne studia – tłumaczy eurodeputowany. Migalski wtedy bardziej interesował się literaturą, szczególnie czeską, niż polityką. – Ale miałem też poczucie, że tak jak studiowanie teologii oddala od Boga, tak studiowanie literatury może mi ją obrzydzić.

Na studia trafił kilka lat po maturze. Wcześniej odpracował zastępczą służbę wojskową. – Byłem tak zakochany w Czechach, że nie chciałem iść do wojska, które w 1968 r. najechało mój ukochany kraj. Choć to było już po 1989 r., to uważałem, że nadal to jest to samo wojsko – mówi Migalski.

Pierwszy rok odsłużył jako sanitariusz w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku. – Było ciężko. Głównie jazda na szmacie, czyli mycie podłóg – relacjonuje. Następny rok pracował jako drwal. – Było super. Praca ciężka, ale pokochałem las – dodaje. Później był m.in. rok pracy w podstawówce, gdzie uczył polskiego. Jednocześnie zajmował się hobby, czyli czeską literaturą i polityką. Tytuł jego doktoratu obronionego w 2001 r. na Uniwersytecie Śląskim (dwa lata po magisterce) brzmi "Koncepcja "mostu między Wschodem a Zachodem" Edwarda Benesza – próba zachowania niezależności Czechosłowacji w latach 1945 – 1948".

Zainteresowaniu Czechami wiele zawdzięcza. W 1998 r. zachwycała się nim katowicka "Gazeta Wyborcza" w artykule o studentach, którzy uzyskali stypendia ministra szkolnictwa wyższego: "Świetnie zna czeski i słowacki. Jest samoukiem, a oba języki zgłębiał w okolicznościach zupełnie nienaukowych. – Mieszkam w Raciborzu, od granicy zaledwie rzut kamieniem. Wyprawialiśmy się więc z chłopakami za granicę na piwo – taki był początek – mówi Marek Migalski. – Potem przenosiłem w plecaku napoje wysokoprocentowe. Lekcjami uzupełniającymi były programy sportowe w czeskiej telewizji. Marek studiuje na V roku politologii. Średnia ocen – 4,8".

Z kolei w "Rz" 26-letni wówczas student Migalski zamieścił w 1995 roku artykuł "Czesi to naród wybrany". Chwalił w nim Czechów za prowadzenie mądrej polityki, w odróżnieniu m.in. od Polski.

[srodtytul]Bez pruderii, nie bez wad [/srodtytul]

Migalski, dziś wyrzucony z europarlamentarnej delegacji PiS, nie wyleciał jednak z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Ważną jej częścią są czescy deputowani z ODS. – Gdy pojawiłem się w Brukseli, mieli moje dossier, w którym było napisane, że znam czeski – mówi Migalski. – To było miłe, ale też uważają na to, co mówią przy mnie.

Krajową polityką zaczął zajmować się też od jej porównań z czeską. Pierwsze teksty naukowe – efekt pracy na uniwersytecie w Katowicach – dotyczyły m.in. porównań systemów partyjnych w obu krajach. I już w czasie pracy na uczelni widoczne były cechy, za które ganią go nawet przyjaciele: skłonność do robienia show i szumu wokół własnej osoby – co dziś znamy z ustawek w tabloidach, które fotografowały go, gdy kupował stringi dla kolejnej sympatii (przesadna bezpruderyjność to kolejna wada, którą przyjaciele wytykają Migalskiemu).

Studentom to odpowiadało. – Nie uważał za uwłaczające kontaktów towarzyskich ze studentami – mówi Pędziwiatr.

Potwierdzają to wpisy na internetowym forum studentów Wydziału Nauk Społecznych UŚ. "Nikt nie jest bez wad (...). Został wiernym wyznawcą kaczyzmu" – głosi jeden z wpisów ze stycznia 2006 r. Tyle że autor tego wpisu jednocześnie chwalił doktora za imponującą wiedzę, umiejętność zainteresowania słuchaczy, gigantyczne poczucie humoru, i że to "ot taki kumpel do kielicha". Wpisy stały się mniej przychylne później, gdy słynny doktor od czasu do czasu odwoływał wykłady. Studenci odczytywali to tak, że robiąc karierę w mediach, zaczął ich zaniedbywać. Przekręcali jego nazwisko na "Medialski", ale i tak najczęściej zaznaczali, że żałują zmiany, bo wcześniej doktor był "taki fajny".

[srodtytul]W obozie IV RP [/srodtytul]

Ogólnopolska kariera Migalskiego zaczęła się od komentarzy w mediach. Złośliwi twierdzą, że sam zadzwonił do kilku redakcji, np. Radia TOK FM, aby zaoferować swoje usługi. W każdym razie latem, a zwłaszcza jesienią 2005 r., większość mediów zaczęła chętnie cytować doktora z Katowic. Także te, które dziś podważają jego naukowe kompetencje – w "Wyborczej" komentował wtedy właściwie wszystko, np. czy mamy w Polsce prawdziwe autorytety.

Popsuło się w czasie wojny polsko -polskiej. Kilka wypowiedzi życzliwych dla PiS wystarczyło, aby Migalski został zaliczony do obozu IV RP. Żalił się znajomym dziennikarzom, że boli go takie etykietowanie. Później – jakby na zasadzie samospełniającej się przepowiedni – sam zaczął się utożsamiać z obozem zwolenników IV RP.

Do tego doszedł konflikt o lustrację nauczycieli akademickich, za którą się opowiedział. Nie było to dziwne, bo deklarował się, że zawsze był antykomunistą (już w liceum angażował się w działalność młodzieżowych grup opozycyjnych). Jednak prominentną postacią jego wydziału był i jest prof. Jan Iwanek, który w 1972 r. został tajnym współpracownikiem SB. W IPN zachowały się kwity świadczące o tym, że TW "Piotr" brał pieniądze za tę współpracę.

Gdy sprawa wyszła na jaw, profesor najpierw stwierdził, że nikogo nie skrzywdził, bardzo żałuje i przeprasza. Uniwersytet mu wybaczył, a Migalskiemu – który wprawdzie nigdy nie był TW, ale naruszył środowiskową omertę i chciał lustracji naukowców – już nie.

Tak zakończyła się błyskawiczna kariera naukowa. Człowiek, który doktorat uzyskał po zaledwie dwóch latach od obrony magisterium nie mógł już zrobić na rodzimym wydziale habilitacji. Migalski nawet nie próbował przeprowadzić habilitacji w Katowicach, od razu zwrócił się do Wrocławia. A gdy tam mu odmówiono, z takim samym skutkiem zwrócił się do Krakowa.

Przez kraj przeszła awantura o dorobek naukowy Migalskiego. Zaatakował politolog prof. Lubomir Zyblikiewicz, pisząc publicznie o jego "marnym dorobku naukowym", niedostatecznej liczbie publikacji. Bo np. opublikował za granicą tylko jeden artykuł naukowy.

Migalski ripostował. Wytknął Zyblikiewiczowi nieścisłości – m.in. wyliczył kilkanaście innych swoich zagranicznych publikacji.

Politolodzy podzielili się w sprawie dorobku Migalskiego. Bronił go m.in. Antoni Dudek. Ale trzeba przyznać, że główny oponent Migalskiego prof. Iwanek ma dużo krótszą listę publikacji. Z czego ostatnia monografia została wydana 21 lat temu.

Dziwny paradoks polega na tym, że Migalski odszedł z nauki przez profesora Iwanka, a cios w polityce zadał mu inny profesor: Ryszard Legutko. To on napisał wniosek o wykluczenie eurodeputowanego z frakcji.

[srodtytul]Przecież był pupilem[/srodtytul]

Czy w polskiej polityce jest miejsce dla Marka Migalskiego? Postaci zbyt niesfornej jak na obowiązujące standardy? – Jego nieobecność nas osłabia. Bardzo dużo z nim rozmawiałem i wiem, że jest fanatykiem Prawa i Sprawiedliwości – broni go eurodeputowany PiS Paweł Kowal, prywatnie przyjaciel Migalskiego.

Kowal ma nadzieję na powrót Migalskiego. Swego czasu był on przecież pupilem partii – co najmniej kilkunastu posłów chwaliło się, że to oni ściągnęli Migalskiego na listy PiS. Dziś do przyjaźni z nim nie wszyscy się przyznają.

On sam napisał w oświadczeniu, że nadal kibicuje Jarosławowi Kaczyńskiemu. Może wróci. Może jednak być i tak, że jego wyrzucenie stanie się katalizatorem poważnego fermentu w partii. Wiele osób w PiS zadaje sobie teraz pytanie, czy jest dla nich miejsce w partii, skoro nie ma go dla Migalskiego.

Fruwający ornitolog – tak Marek Migalski sam siebie określił, gdy w zeszłym roku przyjął propozycję startu w wyborach europejskich. To nawiązanie do tego, że on – politolog, postanowił zobaczyć od środka politykę, czyli zjawisko, które badał do tej pory teoretycznie.

[srodtytul]Powrót do nauki? [/srodtytul]

Pozostało 97% artykułu
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"